TO SAMO! Gdyby to był film "Niania i coś tam". Nastawiłem się na ekranizację powieści (pierwszej części) o Mary Poppins. czytałem te powieści już dawno, ale w pamięci został obraz Mary i nie pasuje kompletnie do tego filmu. Obejrzałem ok 1/3 i dalej nie dałem rady. Aktorzy - świetni (Julia Roberts), efekty niesamowite (jak ktoś słusznie zauważył, że nie było wtedy komputerów), ale film jako ekranizacja książki Pameli Travers - nie. Scenografia - nie ta, aktorka - zbyt ładna (!) i ... zbyt wesoła. Kompletnie zatracona atmosfera cyklu o Mary Poppins. Może jeżeli ktoś nie czytał książek? Dla mnie nie do oglądnięcia. myślałem, ze po tej pierwszej części zobaczę ciąg dalszy w kinie - nie, wystarczy.
P.S.
Ktoś napisał, że do "Mary Poppins" zabrakło Gen'a Kelly'ego. To wystarczy za podsumowanie. Gene Kelly (zresztą świetnie tańczący aktor) w ekranizacji "Mary Poppins"????

Julia Roberts? Chyba jej jeszcze nie bylo albo malutkie ddziecko wtedy

Słusznie. Nie Julia Roberts tylko Julie Andrews, piękna (w latach 60./70. ) brytyjska aktorka - "Posłaniec".

Książki nie czytałam (a chciałam wraz z dzieckiem, choć po obejrzeniu tego odechciało mi się...), ale film mnie wymęczył! Rany jak ja się męczyłam! Ale! Na pewno lepszy niż Mary Poppins powraca. Na pewno są jakieś plusy tego filmu, rok 1964 i takie efekty, ale nie dla mnie :D Aha, dziecku sie podobało, ale jest naprawdę młode...
Nie potrafię chyba tego ocenić. No załamał mnie....