Krytycy twierdzą, że jest to najlepszy film, jaki kiedykolwiek nakręcono na Filipinach w całej
historii kinematografii tego kraju.
Fabuła jest wybitnie depresyjna, klimat Manili z połowy lat 70-tych (neony, slumsy, chińskie
burdele, brudne ulice) po prostu miażdży. Gdyby ten film nakręcono, powiedzmy, w
Neapolu, natychmiast zostałby obsypany nagrodami i mianowany nieśmiertelnym
arcydziełem.
Film jest świadectwem stolicy Filipin sprzed paru dekad, ale warto znać kontekst
historyczny: połowa lat 70-tych to czas wyjątkowo skorumpowanej dyktatury Ferdinanda
Marcosa, reżimu wojskowego, niepokojów społecznych. To także czas migracji do miast
wiejskiej biedoty za chlebem i gwałtownego rozrostu tamtejszych, i tak już wcześniej
ogromnych, slumsów (szczególnie Manili). Czas ogólnej depresji, beznadziei i przemocy.
Film, nie wchodząc w politykę, doskonale tę atmosferę oddaje.