Nie idziesz na von Triera, żeby zobaczyć efekty z Matrixa. Ten minimalizm mi się podobał
- widać było tylko to, co było konieczne do pokazania a brak przepychu w efektach s-f
sprawia, że obraz wydaje się być bardziej realny, naturalny. Taki możliwy do spełnienia.
Sama nazwa planty mającej uderzyć w ziemię jest znacząca. Z czasem melancholia i
meta tęsknota rodem z Hamleta uderza w każdego. I tu mamy dwie siostry, z których
historia jednej (Dunst) mogłaby być szkieletem zupełnie osobnego filmu. Wszystko
schodzi na dalszy plan przez Melancholię, która może uderzyć w ziemię. I Dunst to
akceptuje, nie wpada w panikę, nie ucieka przed nieuniknionym - na co wpływu nie ma.
Gainsbourg z kolei wolałaby śpiewać piosenki przy winie i nie myśleć o Melancholii.
Zafałszować rzeczywistość, żeby była bardziej znośna i do zaakceptowania.
Film mi się podobał. Trier znowu pokazał coś w taki sposób, że aż się rodzą skojarzenia
z tym wcześniejszym światem reżyserów-artystów, którzy kreowali swoje dzieło a nie
wyrabiali milionowych założeń biznes planu. I może jest w tym coś z nostalgii, może z
melancholii.
Pytanie, czy udawać, że jest inaczej czy może przyjąć rzeczywistość taką, jaka jest. Nawet
jeśli to nie ma znaczeniu w obliczu końca świata, który każdego z nas dosięgnie
indywidualnie.
Bardzo fajnie to ująłeś (: . Aż mnie zaciekawił ten film poprzez swoją tematykę , więc w najbliższym czasie obejrze ...
dodam że Dunst nie tyle akceptowała rzeczywistość co nie przejmowała się jakimkolwiek realnym zagrożeniem. Ją trapił innego rodzaju strach - typowy dla depresji irracjonalny strach wywołany jej wnętrzem , przed podejmowaniem decyzji, przed życiem i innymi ludźmi, w przeciwieństwie do drugiej siostry , która obawiała się tego co "przychodziło z zewnątrz" (czyli owej planety mającej uderzyć w Ziemię), a więc śmierci (co jest normalną obawą).
Sorry, że tak chaotycznie, ale jestem świeżo po seansie i nie zdążyłam ochłonąć. dobry film, naprawdę, wkurzają mnie ludzie którzy idąc do kina nastawiali się na jakieś ufo, apokalipsę i dzielnych amerykanów ratujących świat...
Nie ma to jak wpaść w deprechę na własnym ślubie, hah. Swoją drogą, dla mnie ten cały motyw z weselem mógłby w ogóle nie istnieć w tym filmie. Problemy Justine wydają się być błahe w obliczu zagłady życia na całej planecie. Przecież jej bliscy widzieli co się dzieje. Trochę to naciągane, że nie przysłali jej żadnego specjalisty. Nie wierzę, że była aż tak beznadziejnym przypadkiem. Szczerze, to na mnie wrażenie zrobiło tylko jakieś ostatnie 30 min. kiedy to ów paskudne planecisko zaczęło niebezpiecznie zbliżać się do Ziemii. Wizja takiego końca bynajmniej nie napawa optymizmem. Kryjcie się bo 2012 za pasem...and nobody knows.... ;]
Mi też się podobało; Chodzi mi o to że fajnie pokazuje zmiany jakie następują w zachowaniu ludzi i obieranych priorytetach w obliczu nieuniknionej zagłady, nie chcę zdradzać szczegółów ale nie jestem pewien czy w pierwszej części bohaterowie filmu mają świadomość zagrożenia zderzeniem z inną planetą...z uwag...nie rozumiem dlaczego planeta była widoczna niezależnie od pory doby i zachowania granego przez sutherlanda , oczywiście film nierealistyczny bo gdyby pojawiła się realne zagrożenie zderzeniem z inną planetą powołany by został sztab fachowców i wymyślono by sposób na zmianę toru planety w ciągu dwóch dni:]
też podoba mi się twoja wypowiedź...po seansie mam chaos w głowie, poczucie "przygniecenia", podskórne uwieranie.. a ty znalazłeś właściwie słowa
a mi wgryzł się w podświadomość i tylko nagła refleksja o nim, jak napad chwilowego lęku, wytrąca z rzeczywistości...
Zgadzam się z opinią. Jestem świeżo po obejrzeniu i film zrobił na mnie spore wrażenie. Dunst moim zdaniem zagrała genialnie. Nie wyglądała jak osoba która chodzi wiecznie smutna/zblazowana tylko właśnie jak osoba w depresji. Bardzo przekonujące. Aktorka grająca jej siostrę też zagrała bardzo dobrze. Obie części filmu oglądałam z takim samym zaciekawieniem. Byłam nastawiona na spokojny film i to właśnie otrzymałam, dlatego nie przeszkadzało mi leniwe tempo akcji.
I naprawdę w tym filmie nie jest najważniejszy biust Kirsten, bez przesady :) Wszyscy o tym piszą.
Bez wahania daję 10/10.