Gadajcie co chcecie, ale mnie ten film zanudziłby na śmierć, gdybym miała obejrzeć go w
całości.
Z ciekawości przewijałam film, aż do końca, bo miałam nadzieję na jakąś akcję, ale cóż.. widocznie film nie w moim typie :)
Tak, w innym przypadku byłoby to raczej bez sensu. Może jeszcze kiedyś przymierzę się do tego filmu i spróbuję go obejrzeć.
Toż to profanacja tego filmu :) Może i nie jest arcydziełem ale też na pewno nie filmem akcji bo gdyby takim był rzeczywiście trzeba by było dać mu jedynkę ... W ten film trzeba się "zanurzyć' , zapominając o fabule i chronologii . Tylko wtedy można poznać zamierzenia reżysera i uchwycić cel jego dywagacji . To film bardzo dobry a dodatkowe oceny jak rewelacyjny czy arcydzieło to już indywidualna nota widza , do którego von Trier trafił bardziej lub też mniej :)
Popieram, film dla pseudo znawców, którzy doszukają się ukrytego sensu i znaczenia w krowim łajnie na łące. Długi i nudny. Jedyną rzeczą wartą uwagi są ostatnie minuty filmu... przepraszam, zapomniałem o cyckach, za to też plus ;) Resztę filmu można sobie darować.
Kiedyś Orson Welles stwierdził, że producenci traktują widzów jak gdyby mieli umysłowość 12 latka i twierdził, że jeśli tylko publicznością się czymś zainteresuje to jest w stanie bardzo wiele zrozumieć, jak widać to jednak hollywoodzkie szychy mają racje.
Moim zdaniem ocena tego filmu przez Lucasus_87 świadczy tylko o tym, że uważnie ten film obejrzał. Nawiasem mówiąc szacunek wielki za to - ja próbowałem i to ostatni raz, jak dałem von Trierowi szansę. Już nigdy nie obejrzę żadnego dzieła tego "twórcy" pod znaku "G... artysty", szkoda czasu.
A za cycki istotnie plus :)
eee tam zemsta- ładni chłopcy z gołymi klatami..
Zerwij z nią albo co( jak się podobało- to koniecznie, nawet się nie zastanawiaj).
Nie, no coś Ty - dzięki temu każde z nas obejrzało wiele filmów, na które normalnie nie zwróciłoby uwagi. Na przykład obejrzałem "Tajemnicę Brokebank Mountain", która przyznam, zrobiła wrażenie pozytywne. Podobnie dzięki niej zobaczyłem np. "Pozwól mi wejść", i to obie wersje.
Z kolei ona dzięki mnie poznała "2001: Odyseję Kosmiczną", "Agorę", "Wszystko, co kocham".
Wymieniać mógłbym jeszcze sporo. A zresztą - ona o "Melancholii" wyraża się jeszcze gorzej ode mnie.
Litości, to coś zasługuje na miano filmu tak samo, jak "Melancholia", tylko z innych powodów. A "Jarhead" to film, który można potraktować jako swego rodzaju dokument.
Porównujesz "Melancholię" do "Niezniszczalnych?
Przebiłeś mi serce. Po raz pierwszy w życiu czuję się w Wielki Piątek blisko Jezusa!;)
Ależ skąd! Porównywać można filmy z podobnego gatunku. Uważam natomiast, że oba te filmy są do pupy, ale, jak wspomniałem, powody są zupełnie inne, więc o porównaniu nie ma mowy.
No... "do pupy", niech będzie. Ale tylko do zgrabnej i okrągłej.
Ale muszę to sobie najpierw jakoś fizycznie wyobrazić. Czyją pupę proponujesz (z aktorek)?
Bo ja wiem? Ładna pupa sugeruje film, który może nie jest najwyższych lotów, ale ma coś w sobie. W tym wypadku proponowałbym więc pupę Patricii Routledge dla "Melancholii" i Clive'a Swifta dla "Niezniszczalnych".
Dałem się wrobić i teraz będę miał koszmary z tyłkiem Hiacynty w roli głównej. Ale lepsze to niż tyłek Richarda.
Zgadzam się z tobą :) + nie zrozumiałem przekazu reżysera ( jak chyba większość osób ) babka odmawia seksu a mężem, bo woli się bzykać z kimś na polu golfowym - no może jest w tym ukryta jakaś filozoficzna myśl itp, ale do mnie jakoś nie dotarła ( i nie tylko ta scena) Zgadzam się również, że ostatnie minuty filmu są godne polecenia - dzięki końcowi tak ' wysoka ' nota xd
Borze liściasty, widzisz i nie grzmisz. Naprawdę nie potrafisz zinterpretować tego filmu choćby w stopniu podstawowym? Nie widzisz porównania dwóch wizji świata, dwóch charakterów w obliczu końca świata? Nie, Ty widzisz tylko seks i jeszcze źle go interpretujesz. NA POHYBEL KRETYNOM!
1- czytaj uważniej, bo jak napisałem (..( i nie tylko ta scena) )więc nie interpretuje tego filmu tylko pod kątem seksu i masz racje, nie widziałem jakiejś tam wizji dwóch charakterów w obliczu końca świata. Nie widziałem bo WEDŁUG MNIE film był słaby i tyle. Boże liściasty widzisz a nie grzmisz nad osobami, które mając swoją opinie muszą wyzywać tych których z ich opinią się nie zgadzają. Obejrzałeś Forresta Gumpa? Jak tak to współczuje tym, którzy będą wysłuchiwać wyzwisk, bo ty pewnie będziesz miał na temat tego filmu (który można interpretować na miliard sposobów) swoje zdanie i wyzwiesz innych którzy będą mieli inne.
Myślę że wszyscy doskonale rozumieją co ten film miał przekazać... i co.... i nic. Ni to ziębi ni to grzeje, tylko nudą wieje.
Wszyscy? Ja chyba nie zrozumiałem przekazu.
Co dokładnie Twoim zdaniem ten film miał przekazać?
Ja też nie zrozumiałem przekazu tego filmu, ale to nie czyni znas debili, którzy nie rozumieją jakiejś prawdziwej duszy filmu czy coś w tym stylu. Lubie, kocham 'mądre' kino i czasem interpretuje je po swojemu, ale tego filmu poprostu jakoś specjalnie nie umiałem zinterpretować i tyle. Szczerze to wszyscy pisali właśnie, ze to film który ma jakiś większy przekaz itp ale jeszce nawet szczerze nie spotkałem się z nikim kto by wytłumaczył CO WG NIEGO ten film ma przekazać.
Mi się pierwotnie wydawało, że doskonale zrozumiałem przekaz filmu. Nawet sobie trolowałem z ludźmi, którzy obrzucali film błotem. Niestety, nie wyczuli ironię i udowodnili jedynie, że byle co ich wyprowadza z równowagi.
Mam jednak dośc trollowania i pytam szczerze: skoro przytłaczajacą ilość ludzi absolutnie nic w tym filmie nie widzi, to się zaczynam nad sobą zastanawiać. Czy ja przypadkiem nie "wmówiłem" sobie coś?
Dlatego chcę zobaczyć opinie krytyków. Na spokojnie niech mi powiedzą, co oni w tym filmie widzieli i co ich tak rozczarowało. Wtedy może i siebie samego lepiej zrozumiem.
Dlaczego dałem 10? Czy ja jestem z kosmosu?
Właśnie się zastanawiałem, ze skoro tak powiedziałeś to dlaczego dałeś 10 xD No a ja ci powiem, ze mnie dobija to że ktoś na mnie mówi kretyn, debil i wgl jak nie zrozumiałem poprostu tego filmu.. ba może nie, że nie zrozumiałem, ale poprostu film był słaby według mnie no i tyle.
Intyuicyjnie wyczułem w nim klimat, który jest mi bardzo bliski. To jak zakochanie się w kimś: też nie wiesz, co "dokładnie" Cie fascynuje w drugim człowieku. "Coś" gra, i tyle.
Ale wolałbym nie pisać o swoich wrażeniach szczegółowo, aby innym nie sugerować tematu.
spoko obejrze jak ktoś czegoś nie wyczaił wyjaśnie jak zawsze i bedzie ocena. zacierac ręce xd
Film miał zapewne pokazać różnice między ludźmi, że każdy jest inny, to że pozory mylą i to że wszystko się może zdarzyć. Czyli dokładnie to o czym wspomniał " kiedyś ". Tylko jaki w tym sens, nie wiem.
Mam nieco inne zdanie. Moja intuicja mi podpowiedziała, że ten film porusza zagadkę śmierci i w jaki sposób człowiek do niej podchodzi.
Siostra głównej bohaterki jest "normalnym" człowiekiem, żyjącym w swoich iluzjach i przesądach.
Głowna bohaterka jest "chorym" człowiekiem, bo żadne iluzje nie chronią ją przed poznaniem gorzkiej rzeczywistości.
Gdy zbliża się koniec świata (symbol świadomości nadchdozącej śmierci) dochodzi do przewartwościowania: "normalny" człowiek traci równowagę, traci swoja stabilność i staje się bezradny. "Chory" człowiek okazuje się byc silniejszym, gdyż od dawna nosił już śmierć w sobie.
Z tego wynika: jeśli ludzie by przestali opierać swoje życie na iluzjach doszłoby do nowego podejścia do życia, świata, całej rzeczywitości. Nasza kultura kierowałaby się innymi wartościami.
Można sie tymi wnioskami nie zgadzać. Ale nie zgodzę się, że film jest o "niczym". Chyba raczej jest o "wszystkim".
Dobrze to ująłeś. Miałem to samo na myśli, przepraszam za ogólniki. Lecz nie zmienia to faktu, że film był nudny. Niesie za sobą proste przesłanie, które w zasadzie mało kogo obchodzi. Bo z mojej strony refleksja po seansie trwająca krócej niż ostatnia scena filmu nie satysfakcjonuje mnie.
Kurde zmieniłeś normalnie mój tok myślenia... bardzo dobrze powiedziane: ..Niesie za sobą proste przesłanie, które w zasadzie mało kogo obchodzi... obejrzałem film ponownie.. i coś drgnęło, ale właśnie.. mało mnie widocznie to przesłanie obchodzi jeżeli do końca mi się ten film nie spodobał.
Podziwiam Cię, że dałeś radę drugi raz to oglądać. Ten film nie wywarł na mnie żadnego wrażenia... Kicha i tyle. Zrozumiałem to przesłanie, o dwóch różnych sposobach podchodzenia do śmierci, ale film był NUDNY! Nic mnie w nim nie zachwyca.
Myślę, że to film dla ludzi uchodzących za znawców, żeby podłechtać ich przerośnięte ego.
(Proszę o nie sugerowanie się moimi ocenami filmów na filmwebie, oceniałem je tak tylko ze względu na to by w rekomendacjach pojawiały mi się jakieś poryte komedie)
Wiesz właściwie obejrzałem go ponownie tak dla '' świętego spokoju '' no i jak pisałem 'coś drgnęło', ale przesłanie o dwóch różnych sposobach podchodzenia do śmierci chyba już nawet zauważyłem za tym pierwszym razem oglądania i jakoś olałem to bo wydało mi się to takie proste i oczywiste i chciałem, (wolałem) rozkminiać nad jakimś innym przesłaniem tego filmu.. Może ktoś to podchodzenie do śmierci na te dwa różne sposoby wielce wyolbrzymił za wspaniałe itp. mnie jakoś do końca nie urzekło i tyle. Jak już pisałeś - nudny film. Tak wg mnie też oczywiście był nudny bo takie przesłanie można było przedstawić w jakiś inny o wiele ciekawszy sposób, a nie w taki monotonny. PS to wszystko moje zdanie i nie narzucam go nikomu i szanuje tych którym ten film się podobał xd Może wyszedłem na jakiegoś hipokryte lekkiego, bo w poprzednich postach pisałem, że nie wyczuwałem większego przesłania tego filmu, ale pisałem je przed obejrzeniem drugi raz.
No widzisz, i tym się różnymi. Bo ja cały czas myślę o tego typu sprawach. I dlatego tez tempo filmu było adekwatne tematyce. Nie nudziłem się w ogóle.
Pozdrawiam
Bardzo dobra wypowiedź. O przewartościowaniu będziemy się mogli przekonać w listopadzie tego roku. Powodzenia :).
Film nudny i 'melancholijny' . Plusem są bardzo dobre zdjęcia i to by było na tyle :)
Włąsnie zmeczyłem to coś przerost formy nad treścią jedynki nie dałem ze wzgledu na zakonczenie . Być moze czegos w tym filmie nie zrozumiałem ale dla mnie to obok "mr nobody" jeden z najbardziej przekombinowanych filmów fajn y pomysł ale na tym koniec.
"Mr. Nobody" ma faktycznie dość złożoną fabułę. Ale "Melancholia" "przekombinowana"? No nie wiem.
Pod względem samej treści to "Melancholia" jest prosta jak linijka. Raczej pod kątem formalnym i estetycznym film jest trudnym orzechem do zgryzienia. Większość ludzi po prostu traci cierpliwość, aby warstwę symboliczną odnieść do własnego życia. Przez to film wydaje im się właśnie "za prosty" pod względem treści.
Pozdrawiam
Początek owszem nudny, przede wszystkim za długi, ale po obejrzeniu sądzę, że miał za zadanie w taki stan wprowadzić. Dalsza część jest ukojeniem na "utracony" wcześniej czas. Spokojny, oryginalny i ba piękny koniec swiata