Trzęsienie - niepokój - chaos - niestabilność uczuć - ulotność chwili - zagubienie egzystencjalne - lęk przed życiem - strach przed zbliżającym się końcem - szaleństwo...
Mnie nie przekonał, a spodziewałam się wiele po filmie i opiniach nie tylko na Filmwebie. Rzeczywiście wszystkie w.w. stany ukazano w tym dość nużącym i ciagnącym sięw nieskończoność filmie. Film faktycznie jest dość gorzki i oryginalny, co nie znaczy, że musi się od razu spodobać. Dla mnie przeciętny 4/10
To po prostu styl Von Triera.
Mi osobiście się podoba. Przez to film jest bardziej żywy. Nie mam tego wrażenia "oglądania ludzi w pudełkach".
Von Trier kręcił zgodnie z Dogmą 95- manifestem artystycznym, który założył wraz z innymi duńskimi reżyserami. Jednym z jego założeń było właśnie tzw. kręcenie z ręki, bez użycia statywu.
To już raczej nie Dogma 95 bo od kilku filmów łamie większość jej zasad, po prostu w ten sposób uznaje za najlepszy by pokazać to co istotne, uczucia i emocje postaci.
To nie tak, że łamie zasady. Dogma została stworzona by odejść od schematu - a nie po to by tworzyć kolejne sztywne ramy.
Masz po części racje, ale chyba nie po to pisał ten 'manifest' i w dodatku wyłuszczył konkretne zasady które musi spełniać aby film mógł używać terminu Dogma 95 by go łamać ;) Ale fakt, Lars z każdym filmem(lub trylogią) robi zupełnie coś nowego i wydaje się mi iż już po Idiotach zarzucił pomysł aby się trzymać zasad które sam wymyślił.
Von Trier bardzo by się zdziwił, gdyby się dowiedział, że "Melancholię" kręcił zgodnie z postulatami Dogmy 95.
Z tego też powodu musiałem zrezygnować z filmu po 15 min. , gdyż można dostać oczopląsu. Debilny pomysł.
Takich kolosalnych bzdetów, to jeszcze nie czytałem. Ludzie... Dajcie spokój. Może jeszcze zechcielibyście nanieść poprawki do scenariusza? Film ogląda się tak znakomicie, że gdyby nie te kuriozalne wpisy tutaj, to przenigdy nie zwróciłbym uwagi na ujęcia celowo kręcone z ręki. Nawet ich nie kojarzę, a to znaczy, że były idealnie zgrane z zamysłem całej fabuły i poszczególnych scen.
No tak, sztukę albo rozumiemy, lubimy albo nie. Tylko skąd w zwykłym odbiorcy ten nagly przypływ umiejętności aktorskich, reżyserskich?
To wynika jedynie z faktu, że odbiorcy, wbrew pozorom, mają oczy i widzą, że coś jest nie tak jak w znanym i wpajanym im schemacie (czyt. "aaaaaaaa obraz mi skacze a przecież mam nową plazmę, musi być coś nie tak z tą kopią [tutaj wkracza Zdziwienie] Jednak nie, to nie kopia, to spisek hodowców krów w usa; damn, od razu powinnam/powinienem się zorientować, wstyd mi za siebie i za całą ludzkość).
Po prostu - jeśli ktoś nie umie napisać scenariusza, nie zna się na reżyserii, a nawet nie umie trzymać prosto kamery - nie powinien brać się za kręcenie filmów. A ten kretyn znowu musiał się popisać.
No jasne. Kubrick robił za to za długie ujęcia, Bergson jest nudny, a Kurosawa ma dziwne filmy.
To, co robi Von Trier może się nie podobać - ba, bardzo często się faktycznie nie podoba, ale co jak co, reżyserem jest dobrym. Ma pewien artystyczny zamysł i go sobie realizuje - są ludzie, którzy lubią jego filmy, na przykład ja. Ale jeśli ma się świadomość, że poprzednie filmu tego reżysera nam nie leżały, po prostu - nie oglądać, a nie odżegnywać od czci i wiary.
większość pewnie nie oglądała żadnych wcześniejszych filmów tego reżysera a i pewnie nawet nie wiedziała przed obejrzeniem filmu kto nim jest ...