Wiecie może czyj obraz plonie w sekwencji początkowej, i jakie obrazy Justin wyszukuje w książkach na weselu?
ten płonący to "Myśliwi na śniegu" Petera Bruegela
Poza tym na weselu Justin wybiera tęż "Ofelię" bodajrze Johna Everetta Millaisa.i chyba coś Rafaela ale nie jestem pewien bo za krótko się pojawił.
Rogacza z trzeciego obrazu nie kojarzę.
jeżeli nie wiesz, co znaczą, to nie znaczą dla ciebie n i c.
nie konsultujcie się proszę (choć wybór oczywiście wasz) w sprawach symboli, sytuacji w filmie w celu dojścia do jednej, logicznej ( kto u licha powiedział, że dominantą kompozycyjną (stylistyczną czy fabularną) dzieła sztuki jest logiczność? logika nawet, jak udowodnił w pewnym sensie Goedl, nie jest podstawą matematyki, a co dopiero filmów) wersji. Taki zbiorowy konsensus nie tylko nie jest więcej warty od pojedynczego, nawet najbardziej nielogicznego spojrzenia, ale jest w ogóle nic nie wart, bo WYJDZIE WAM NA DRODZE DYSKUSJI, A NIE NA DRODZE OGLĄDANIA FILMU. Taki ,,ukonstytuowany i powszechnie uznany '' symbol to byt całkowicie niezależny względem filmu - to mnie denerwuje. jeżeli ktoś czegoś nie zrozumiał - wtedy nie było w tym żadnego symbolu. Jeżeli chce widzieć więcej, niech poczyta o języku filmu, publikacje naukowe, akademickie. Ale jeżeli ktoś jest rozdarty, bo widział chyba jakiś symbol, tylko nie wie czego - to ten ktoś pozuje na kogoś, kim nie jest.Tak samo reaguję na recenzentkę, która piszę o ,,pseudofilozoficznych bzdurach'' - przecież von Trier niczego nie obiecywał, nie pogłębiał swego filmu na siłę, tylko tyle go pogłębiał, ile chciał. jeżeli recenzentka widziała we wcześniejszych jego filmach pseudobzdury filozoficzne (tak powinna napisać - to są jej nastawienia... ), to tylko dlatego, że boi się, że czegoś nie zrozumiała.A co najlepsze, to być może boi się, że nie zrozumiała sceny, w której nie było zupełnie n i c wielowymiarowego tudzież sens był cokolwiek prozaiczny. gardzę jej podejściem do tematu.
Pseudobzdura filozoficzna to chyba coś dodatniego, tak? pytanie o znaczenie nie jest domniemaniem logiczności. Russel przed nim w pewnym sensie(!) udowodnił coś przeciwnego. Proponuje poczytać hermeneutów i nie spinać się tak.
Goedel nie doszedłby do tego bez Russella, co nie zmienia faktu, że wysnuł coś zupełnie przeciwnego PO NIM. To, co przed Goedlem przydaje się tylko o tyle, o ile pomogło zbudować Goedlowi swoje twierdzenie. Właśnie o tym piszę.
Ja więc, w ramach rewanżu odsyłam do twierdzenia Goedla.
pytanie o znaczenie danego symbolu jest dla mnie takim domniemaniem, a to dlatego, że pod wyrazem ,,logika'' w fabule filmu rozumiem pełną spójność i koherencję wszystkich elementów historii. A von Trier niekoniecznie dał Bruegla, bo obraz pasuje do historii, a być może dlatego, że kolory harmonijnie komponowały się z warstwą plastyczną.
No, ale węszcie dalej. jak wam się podoba...
w pewnym sensie - napisałem --fakt-- idiotycznie, ale dlatego, że nie pamiętałem twierdzenia dokładnie.
No, i tak od niechcenia otrzymaliśmy wartościowy głos w dyskusji. Kolory harmonijnie komponowały się z warstwą plastyczna. Szczerze mówiąc sama polubiłam Triera za to, że nie trzeba było u niego wikłać się w jakieś kody symboliczne, ale "antychryst" i "melancholia" to ewidentnie gra symboli, kontekstów i znaczeń.
aaaaaa ratunku !!!!! miejcie litość, nie mieszajcie mnie do tego procederu !!!! xD
Proponuję samemu wyszukać przejrzeć i spróbować zinterpretować te obrazy. Znaczenie "Ofelii" (i fascynacji Justin tą postacią) jest chyba dość proste. Z ciekawostek podam że w "Dawidzie..." Caravaggio namalował Goliatowi swoją twarz
z tego co wiem te obrazy miały symbolizować śmierć i nadchodzące niebezpieczeństwo wyczuwane przez Justine. Jeżeli się powtarzam, przepraszam, nie mam siły czytać wszystkiego : >
Właśnie też nie kojarzę jelenia, a szukam. I portretu, który jest obok 'Krainy szczęśliwości' Bruegla.