W sumie tylko pierwsza część - Magnetic Rose, do której scenariusz napisał nieodżałowany geniusz Satoshi Kon, zasługuje na uwagę. Fajny klimat, mieszanka iluzji z rzeczywistością i odrobina refleksji z ciekawym zakończeniem. Po tej części, jeśli cenicie swój czas, możecie przerwać oglądanie reszty tej produkcji.
Druga część - Stink Bomb nie prezentuje sobą nic interesującego, jest jakby odcinkiem wyciętym z jakiejś kreskówki komediowej. Ot głupiutki pracownik firmy farmaceutycznej łyka jakąś pigułę, przez którą zaczyna rozsiewać toksyczną chmurę, przez cały film idzie, wszyscy wokół niego padają, a on nadal nie kuma, że roznosi zarazę. Dziwi mnie zestawienie tego obok Magnetic Rose.
Trzecie wspomnienie - Cannon Fodder miało naprawdę niezły potencjał, przedstawiono w nim fajny Orwellowski totalitarny, komunistyczny świat. Gdy już liczyłem na rozwinięcie fabuły to nagle film...po prostu się skończył, okazując się dwukrotnie krótszym, niż poprzednie części. Więc tu chyba największe rozczarowanie, bo zapowiadało się naprawdę nieźle i chętnie zobaczyłbym pełnometrażowe anime w takim klimacie.