Film biograficzny niesie ze sobą pewne ryzyko. Nie sztuką jest bowiem odtworzyć kilka faktów z zycia konkretnej osoby. Trzeba pokusić się o odpowiedni komentarz, nie sugerując jednak interpretacji. Wydaje mi się że właśnie to udało się Jordanowi w Michaelu Collinsie ( choć z tą interpretacją jest różnie ). I zasługa to i reżysera, jak i świetnych aktorów ( szarżujący ale świetny Neeson ). A ponieważ to film jakby niebyło historyczny, a historia Irlandii równie zawiła co nasza rodzima to ogląda się go znakomicie.