Dlaczego nie mogli tego przetłumaczyć jako: "Jam nikczemny" od samego początku...? ECH. Nie,
nie mogli odpuścić sobie politycznych nawiązań.
To jest film skierowany głównie do dzieci, a nie sądzę, żeby dzieci wiedziały, co 'Jam nikczemny' znaczy.
A czy Ty uważasz że tytuł "jak UKRAŚĆ księżyc" jest stosowny dla dzieci ? W sumie, to wolał bym by Polski dystrybutor tłumaczył bardziej dosłownie tytuły, bo "Despicable Me 2" jak i poprzednik nijak się mają do "Minionki rozrabiają" czy "Jak ukraść księżyc". Pozdrawiam.
sugerujesz, że amerykańskie dzieci są bystrzejsze od polskich?
Poza tym co za problem wytłumaczyć dziecku co znaczy Jam nikczemny
To już lepiej jakby nazwali ten film "wujek samo zło" albo coś w tym stylu, Z tym księżycem przegięli.... i teraz mają problem. Ja byłem na początku zdezorientowany. Myślałem że robią oddzielne filmy o Gru i minionkach. A interesuje się filmami w produkcji, jestem na bieżąco. Wyobrażam sobie jaki zamęt musi być w głowach rodziców czy dzieci:)
Zasadniczo, to są inteligentniejsze jak wynika z badań, aczkolwiek w niewielkim stopniu.
W bardziej rozwiniętych krajach 'bajki' oglądają zarówno dzieci, jak i dorośli - w polsce jest inaczej, i tutaj do kina na animacje chodzą głównie rodzice z dziećmi i może w tym właśnie jest problem?
Nie no ;) nasze dzieci są inteligentniejsze od tych z ju es end ej :) na pewno poradziły by sobie z tym tytułem :) a tak serio, skoro film pod takim właśnie tytułem wychodzi, jaki jest sens takiej radykalnej zmiany? :)
ale tłumaczenie tytułu starej kreskówki z cartoon network z "i am weasel" na "jam łasica" nikomu kiedyś nie przeszkadzało. wychodzi na to, że rozwój dzieci zaczyna się cofać :P
A co za różnica jaki to ma tytuł? Jak masz na myśli Gwiezdne Wojny, to mówisz Star Wars, co nie? Więc po co cały ten krzyk o tytuły? Powiedz mi, jaki rodzic zabrałby dziecko do kina na film pt. "Jam nikczemny"? Chętniej zabierze się pociechę na sympatyczny tytuł, aniżeli na napakowany nikczemnością :D
No a widzisz, w USA jakoś to nie jest problem ("Despicable" to po polsku podły, nikczemny). O wiele bardziej "nieatrakcyjne" tytuły przechodzą nawet w filmie, który ma zachęcić całe rodziny do kin. Po prostu bardziej stawia się na odpowiednią kampanię marketingową, a u nas sam tytuł na plakacie ma go sprzedać.
No tak, bo teraz wszystkie bajki muszą być sympatyczne i pluszowe, byleby tylko nie działo się w nich nic złego. Mamusia jelonka Bambiego nie zginęła, tylko pojechała na wakacje, a Kwazimodo nagle stał się piękny i zdobył ukochaną dziewczynę. "Nikczemny" to nie jest aż tak straszne słowo, a tym bardziej trudne. Dziecko się więcej uczy gdy mówi się do niego normalnie, tłumacząc to czego nie rozumie, niż w języku teletubisiów. Mam chrześniaczkę 3-letnią, która bardzo dobrze rozumie słowo "nikczemny", a nawet "paracetamol". Upraszczając i łagodząc bajki, ogłupiamy dzieci taka jest moja opinia. Dzieci rozumieją dużo więcej niż nam się wydaje, czasem tego nie okazują, ale nawet gdy się nie odzywają słuchają wszystkiego co mówimy i uczą się błyskawicznie.
Zgadzam się. Łagodzenie bajek to głupota. A dzieci potem myślą że wszystko jest takie cukierkowe. Dlatego wolę starsze bajki. Chociażby Król Lew, pojawia się śmierć, a i tak oglądają ten film dzieci bo jest piękny i wzruszający. Nie mówię że nowe są złe, bo niektóre mi się podobają np. Odlot. Ale coś mi się wydaje, że teraz bardziej chodzi o kasę niż o dobrą produkcję.
Nie uważam by odlot był aż taki miękki :) Ma inną konwencję bardziej sentymentalną, jak oglądałam z tatą to oboje ryczeliśmy. Król lew, czy dzwonnik to poza elementami komediowymi przerobione dla dzieci dramaty. Nowe bajki też mogą być przepiękne i wzruszające, chciałabym tylko by ludzie nie przeginali z tym "to nie dla dzieci, tam za dużo przemocy" bo prędzej czy później dziecko się z tą przemocą zetknie i wtedy dopiero będzie dramat.
Wiem że Odlot właśnie nie jest taki lekki i to mi się podoba. No i masz rację z tym przeginaniem że jak gdzieś się pojawia trochę przemocy to już nie dla dzieci. Ludzie przesadzają z tym. A prawda jest taka że dzieciaki i tak tego do końca nie zrozumieją i film będzie im się podobał (ja przynajmniej tak miałam jak byłam mała).
Co najgorsze, to zjawisko ogłupiania tyczy się nie tylko dzieci. Nas również "ogłupia" natłok bezużytecznych informacji, ale tak na konkretnych przykładach: w najbliższym mi Carrefourze obok ogromnej, ok. 5 metrowej sterty koszyków jest umieszczone około 5 tablic z napisami: "TU możesz wziąć koszyk!". Acha, i oczywiście koszyki stoją niemal na samym środku sklepu, żeby nie było. No i czy to nie jest traktowanie ludzi jak idiotów? Skoro traktuje się tak ludzi dorosłych, to wcale nie dziwi mnie taka polityka w stosunku do dzieci.
Popieram. Straszny bajzel robi się z tytułami. Pomijając to co jest bardziej adekwatne mam inne uwagi odnośnie tytułów:
- Tytuł pierwszej części nie do końca odnosi się do fabuły filmu. "Jam nikczemny" pasuje ponieważ... główny bohater jest nikczemny, natomiast "Jak ukraść księżyc"? Jedynka nie opowiada o tym jak bohater planuje, zastanawia się o tym "jak ukraść księżyc", on to już ma to za sobą, jedyne czego potrzebuje to zmniejszacz, odrobina czasu i troszkę pomocy od "Banku zła".
- Wg mnie poważniejszy. Widz nie za znajomy z marką może mieć problem z połapaniem się "co jest grane". Przeciętni widzowie (niech będą rodzice ze swoimi pociechami), którzy są nie zbyt dobrze zaznajomieni w filmach chcą pójść na jakiś seans dla całej rodziny, więc sięgają po takie "Minionki rozrabiają" nie mając zielonego o czym jest ten film i z czym może być powiązany, jedyne co wiedzą to że jest to bajka dla dzieci. Wiemy, że fabuła "Minionków..." jest bezpośrednią kontynuacją tej z pierwszej części, więc w tym przypadku nasza rodzinka była by zdezorientowana podczas seansu. Pytali by się "Co jest grane? Czujemy się jakbyśmy byli wrzuceni w sam środek jakiejś historii, ale jakim cudem!? Na tytule nie widnieje żadna cyferka i nigdy jeszcze nie słyszeliśmy o jakim kol wiek filmie pt "Minonki", więc co jest grane!?"
Najzabawniejsze jest to, że w przypadku może 1:1000 istnieje bardziej pasujący polski odpowiednik, który aż prosi się o użycie (np. "Kac Vegas" było genialnym pomysłem), w pozostałych wypadkach twórcy i tak na pewno nieźle głowili się nad tym, jak właściwie zatytułować swój film, aby się sprzedał i przyciągnął do kin widzów, więc po co niweczyć ich wysiłki? Przecież z pewnością cały sztab ludzi pracował nad tym, aby wybrać najkorzystniejszą i najbardziej dopasowaną opcję, która jest przez naszych tłumaczy bez żadnych skrupułów odrzucana na rzecz własnej, radosnej inwencji twórczej. Nie byłoby to problemem, gdyby nie oczywiste nielogiczności, które doskonale szmyrgiel wykazał.
Mysle, ze tytul zostal wybrany z koniecznisci, bo jak ktos juz okreslil 'jak ukrasc ksiezyc2' nie pasowalby do tematu a poza tym kiezyc juz skradziono. W zwiazku z tym zaczerpnieto z Gremblinsow- tam tez miluskie stworki po polaniu woda zamienialy sie w potwory. Stad tutaj Minionki rozrabiaja.
Obojetnie do analogii tez uwazam, ze tlumaczenie oryginalne tytulu byloby tutaj duzo lepsze