Chodzi mi oto, czy na tej samej płaszczyżnie ukazuje palestyńczyków i żydów?
Myślę, że jako głos w konflikcie nie jest całkowicie obiektywny, ale w miarę obiektywy - chyba tak. Nie jest na pewno polityczną agitką. Jest oczywiście nakręcony z punktu widzenia Żydów, przez Żyda, więc siłą rzeczy musi być troszkę zabarwiony ideologicznie. Ale tu trzeba zwrócić uwagę na dwie sprawy - po pierwsze: to dobrze, że film nie jest pozbawiony jakiejś wymowy, bo byłby drętwy i po prostu słaby gdyby na siłę starał się zachować całkowity obiektywizm - to jest przecież niemożliwe. A po drugie: sądzę, że kwestie ideologiczno-polityczne schodzą tu na drug plan. Owszem - od tego się zaczyna, ale w miarę rozwoju akcji Spielberga zajmuje przede wszystkim motyw zemsty i wpływu, jaki wywiera ona na jednostkę. Ten film jest więc bardziej uniwersalny niż sugerowałby to temat. Ale oczywiście od polityki uciec nie może. Na pewno pokazuje, że wyniszczająca walka i zasada "oko za oko, ząb za ząb" nie jest najlepszym rozwiązaniem. Ale czasem jest jedynym. To trudna kwestia. Po czyjejś stronie trzeba się czasem opowiedzieć. Myślę więc, że Spielberg jest po stronie Żydów, ale nie zapomina o Palestyńczykach. Sądzę, że to jedyny obiektywzim na jaki go było stać.
Racja, Dwight, w pelni is ezgadzam. Poza tym sa sprawy gdzie obiektywizm to mit, nawet jesli ktos by sie bardzo staral, zawsze zostanie mu przylepiona latka, tak sie zawsze dzieje, gdy miedzy obiema stronami wrze. Spielberg, jako Zyd z pochodzenia od niektorych na dzien dobry otrzymal na plecy kartke z napisem 'made in Israel', jednak podoba mi sie, to co on tam przedstawil - niby patriotyczna walka polaczona z zemsta, ale z czasem, powoli, zaczyna sie... Zaluje tylko, ze nie bylo wiecej takich scen jak te z telefonem, czy rozmowa na balkonach.
Pozdrawiam!
Tak, już przez to, że za filmem stał Spielberg, na starcie został on potraktowany jako "prożydowski", ale jak się okazało, po premierze i wielu Żydów miało pretensje, że stawia w jednym szeregu Izraelczyków i Palestyńczyków... Cóż, moim zdaniem dowodzi to może nie tyle nawet obiektywizmu, co zwykłej uczciwości Spielberga. I trzeźwego, szerszego spojerzenia, które poza wzniosłymi (i przecież potrzebnymi) hasłami o patriotyźmie i walce o swój kraj, widzi cierpienia, krzywdy, ofiary. I to po obu stronach. Dostrzega ludzki wymiar tego konfliktu. Nie stoi po stronie Palestyńczyków ale po prostu widzi w nich ludzi - to jest bardzo ważne.
Zaś co do najlepszych scen, to największe wrażenia zrobiła na mnie chyba scena zabójstwa tej Holenderki. Wstrząjacą była zwyczajnosć tego zdarzenia - wejście po cichu, dwa strzały, spokojne przeładowywanie broni gdy ofiara miota się po mieszkaniu i wykrwawia się, wreszcie dokończenie dzieła... Zero wzniosłości i patosu. Chyba najmocniejsza ze wszystkich scena zamachów. No i rozmowa na schodach w kamienicy, gdzie ekipa Avnera mieszkała razem z Palestyńczykami. Ale znalazłoby się więcej takich naprawdę zapadajacych w pamięć momentów. To świetny film, powrót Spielberga do wielkiej formy.
Również pozdrawiam :)