trudno mi opisać słowami jakie wrażenie zrobiła na mnie Chrlize... niewiarygodna metamorfoza i prawdziwy popis talentu pięknej Theron... pięknej bo tylko taką ją znałam... dlatego chyba na początku filmu z niedowierzaniem wpatrywałam się w jej brzydką twarz i sposób bycia bohaterki.
W końcu jej zrujnowane życie i pustka skłoniły mniej do więkrzej koncentracji i refleksji. Historia bardzo poruszająca i smutna, momentami niewiarygodna. Aileen sięgnęła tak głębokiego dna że tylko choroba psychiczna mogła złagodzić jej ból,żal i wszystkie te uczucia o których pojęcia nie miała jej kochanka Sel... Niezorientowana czego chce w życiu nieukrztałtowna psychicznie i przyzwyczajona że zawsze któś będzię o nią dbał wymuszała wręcz takie zachowanie na zakochanej w niej prostytutce, laleczka zafascynowała się cieniem Lee i żałośnie naśladowała momentami jej nienasyconą rozpacz.
Koniec zaskoczył mnie totalnie jakby reżyserowi już sie nie chciało kończyć tego filmu, fatalny efekt położył taką przerywana kreskę na całości.
Więc podumowując nie film robi wrażenie a powalojąco potworna Charlize Theron...
ps. "MONSTER" - chodziło o Lee czy Sel bo obstawałabym przy tej drugiej...