Jagoda Szelc to taki filmowy buntownik, mówić więc o fabule, bohaterach czy choćby gatunku byłoby nieodpowiednie.
"Monument" to antyfabularna, antygatunkowa opowieść. Jest duchowym następcą "Salta" Tadeusza Konwickiego. Nie ma tu niczego za co można by się chwycić, Interpretując antyfilm Szelc poruszamy się w sferze domnieman, własnych interpretacji i obserwacji. Robiąc to narzucamy swoją wizję. A jaki film jest? O co w nim chodzi? Tego nie można powiedzieć bez interpretacji. Jedyne co jest tu pewne to budowanie nastroju poprzez zdjęcia i muzykę oraz niezłe aktorstwo.
Nie chcę by to źle zabrzmiało, ale.. naprawdę ciężko ci połączyć fakty z końcówką filmu? Wiem, że mniejsze wskazówki wymagają skupienia, ale główna linia fabularna jest oczywista po ostatnich dwóch minutach.
Napisałeś: "nie ma tu niczego za co można by się chwycić (...) poruszamy się w sferze domniemał, własnych interpretacji (...) narzucamy swoją wizję". Z tego co zrozumiałam z wypowiedzi autorki o taką właśnie reakcję na film jej chodziło. Nie wiem czy widziałeś film razem ze wstępem, w którym pani Szelc mówi o powstaniu filmu, jego celu, wolności, w tym wolności interpretacji. Swoją wypowiedzią wstrzeliłeś się w punkt zamysłu autorki, dlatego nie powinieneś być rozczarowany, a dumny :)
W poniższym linku wstęp autorki, o którym mówiłam.
https://www.filmweb.pl/video/Klip/Jagoda+Szelc+zaprasza+na+%22Monument%22-49467
Tak patrzę, że swoją wypowiedź napisałeś rok temu, i zapewne dzisiaj jesteś baaardzo daleko od tych ubiegłorocznych myśli :)