Zaledwie dwa lata temu Favreau nakręcił fenomenalną wersję tej opowieści i na tym powinno się to zakończyć... ile razy można wałkować ten sam temat. Wyjdzie remake Króla Lwa i ludzie narzekają, ale jak po raz dziesiąty wydają Księgę Dżungli z tą samą historią i oprawą to wszyscy uradowani.
Po to, że Favreau nakręcił remake filmu Disneya z 67 który ma się nijak do książki, a Andy Serkis nakręcił film na podstawie książki. To czy mu wyszło przekonamy się za tydzień.
No w sumie po nic ten film jest. Ogólnie historia taka nijaka jest i bardzo ugrzeczniona. Pełno tych praw mają te zwierzęta w tej dżungli. Że niby zwierzęta się nie mordują? Co to za bezsens. Mowgli sobie może być Tarzanem, bo jest niezniszczalny jak terminator i nawet jak sto razy spadnie z drzewa to się mu nic nie dzieje, a po postrzale to w starych Call of Duty się dłużej odnawiało zdrowie. Rozumiem, że jakby był realizm, to by go wilki zeżarły w pierwszej minucie, ale trochę mimo wszystko za bardzo odjeżdżają w fantazję, przez co traci cały film.
Wersja disneyowska też miała wiele mankamentów, zmienianie historii średnio mi się podobało, ale tu też tak zmieniono tylko po to, żeby pozwu od Disneya nie było i w sumie nic z niczego tu nie wynika za bardzo, prócz oczywiście tego, że biały człowiek jest zły. No ale u Disneya lepsze efekty były. Tutaj też źle to nie wygląda i nawet spoko się to ogląda, ale ogólnie nie powinien ten film powstać.