I to w zasadzie wszystko, co można i warto o tym filmie napisać. Ale to, że się bezdyskusyjnie nie udało, jest jednocześnie największym osiągnięciem Szymona Jakubowskiego - reżysera i Szymona Jakubowskiego - scenarzysty. Bo tak bezczelnie rżnąć ze stu siedemdziesięciu trzech wcześniejszych produkcji o identycznym koncepcie i tak dramatycznie tę kopię spieprzyć - to jest wyczyn. Chapeau bas! Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby pan Jakubowski, w jakimś twórczym porywie, zechciał dodać to tego dzieła cokolwiek nowatorskiego, cokolwiek autorskiego...