Zrobił na mnie wielkie wrażenie jak dawno żaden film. Widać, że da się w dzisiejszych czasach zrobić film o miłości bez scen seksu i szastania kasą. Taki normalny, delikatny. Jestem pod ogromnym wrażeniem Coopera, który pięknie śpiewa i zrobił piękny film. Zawsze go lubiłam, ale jestem pod jeszcze większym wrażeniem Lady Gagi, której nie mogłam nigdy strawić. Cooper pokazał ją jako ładną, normalną dziewczynę o wielkim talencie - tylko pytanie - talent ma naprawdę ogromny - dlaczego tylko śpiewa taki chłam zamiast piosenki, w których rzeczywiście można docenić jej głos? Czy tylko ja ryczałam przez cały film? Już od piosenki Edith Piaf?!