PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=765221}
7,7 11 342
oceny
7,7 10 1 11342
8,0 23
oceny krytyków
Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham
powrót do forum filmu Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham

.... na poziomie emocjonalnym, bo obojętnym wobec tego co dzieje się na ekranie pozostać może chyba tylko psychopata. Wpuszczeni jesteśmy w obszary najintymniejsze, łzy cisną się do oczu, na ekranie nie pojawia się nic poza trzema twarzami, żadnych przykuwających zwrotów akcji, strzelanin, a wydaje się, że seans trwał piętnaście minut. Ot, potęga Kina. Na poziome intelektualnym natomiast fascynującym jest obserwować jak działa wybitny psychoterapeuta, na jak wysokim poziomie odbywa się manipulacja, która leczy duszę. Obserwować człowieka, który wie o co zapytać, do którego słowa się przywiązać, a któremu pozwolić odejść, gdzie dokonać nadinterpretacji, kiedy przerwać i kiedy pozwolić mówić. I to jest z kolei o potędze Języka. Gorąco polecam wszystkim, a w szczególności ludziom nadmiernie skoncentrowanym na sobie ;).

darrowred

Podoba mi się ten komentarz, jednak poczułam coś nieprzyjemnego, gdy przeczytałam słowo "manipulacja". Manipulacja kojarzy mi się z czymś negatywnym, z sytuacją, gdy osoba manipulowana nie jest świadoma całego procesu. Tutaj w niemalże każdej sytuacji psycholog daje możliwość wyboru, nie naciska. Byłam na tym filmie i nie odczułam manipulacji.

ocenił(a) film na 8
game125

Mhm. Słowo manipulacja ma oczywiście pejoratywny wydźwięk. (Podobnie jak kłamstwo, a wiadomo, że ani rusz bez niego.) Tym razem jednak nie miałem na myśli niczego negatywnego. Mam jakieś tam doświadczenie z psychoterapią i widziałem jak to działa. Zazwyczaj chodzi o to, żeby nazwać problem i jego źródło i żeby obiekt uwierzył w to nazwanie. Kwestia jak to się ma do rzeczywistości schodzi na plan dalszy, bo liczy się efekt terapeutyczny, a nie prawda. Prawdą dla nas samych staje się to w co ukierunkowani przez psychoterapeutę uwierzymy ;).

ocenił(a) film na 9
darrowred

Też mam obiekcje co do słów: "manipulacja" i "nadinterpretacja" - to tak a propos magi słów :) Może w zgodzie z propozycją filmowego ( i rzeczywistego) terapeuty warto poszukać innych określeń.
Mam też problem z częścią Twojego wyjaśnienia: " ...i żeby obiekt uwierzył w to nazwanie". O jakim obiekcie mówisz? , czy chodzi Ci o pacjenta/ klienta (różnie nazywana jest osoba korzystająca z terapii)? Zakladam, że mówisz o pacjencie- w takim razie, nie rzecz w tym, żeby UWIERZYŁ on w "nazwanie problemu", a zaakceptował je/ uznał, że "nazwa" jest w zgodzie z tym, jak sam by to ujął, a nie potrafił, a terapeuta serią pytań lub podpowiedzią pomógł mu w tej werbalizacji. Z dochodzeniem do źródeł problem jest podobnie.

ocenił(a) film na 8
deklinacja

Według mnie nie warto, bo te (słowa) są wystarczająco dobre, a jeśli jest potrzeba, nie mam ambicji narzucać nikomu własnej wizji świata ( mówi ona na przykład, że nie warto ulegać nadmiernie własnym obiekcjom ;) ) szukaj. A skoro już trzymamy w rękach słownik synonimów to nie do końca rozumiem po co spierać się w tym kontekście o różnicę pomiędzy wiarą i akceptacją. Uwierzę w to co sugeruje psychoterapia to i zaakceptuję. Zaakceptuję to mam szanse się wygrzebać ze studni, w której siedzę. Ciągle się upieram, że jakkolwiek statystycznie rzecz biorąc być może "nazwa" leży blisko prawdy, to w przypadkach gdy leży dosyć daleko ową szansę, którą daje dobrze poprowadzona psychoterapia ciągle można wykorzystać.

ocenił(a) film na 9
darrowred

1.Czy obserwując interwencje terapeuty w tym filmie zauważyłeś, że kilka razy prosił obie panie o użycie innych słów niż te, które wypowiedziały pierwotnie? Czy masz jakiś pomysł dlaczego terapeuta "czepiał się tych słów" - że użyję kolokwializmu ?
2. Mówisz "..uwierzę w to co sugeruje psychoterapia.." (czy psychoterapeuta?) - o co opierasz tę wiarę albo inaczej - co tę wiarę w Tobie tworzy?

ocenił(a) film na 8
deklinacja

Zadam Ci pytanie 1 (słownie: jeden) - w jaki sposób odróżnisz intencję terapeuty proszącego o zmianę pierwotnie wypowiedzianych przez pacjenta słów? Będzie o nią prosił gdy będzie miał potrzebę odkrycia prawdy i w ten sam sposób postąpi gdy będzie miał potrzebę doprowadzenia do sytuacji gdy klarująca mu się w głowie koncepcja będzie miała stać się obowiązującą prawdą. (Ja na przykład odpowiadając na Twoje pytanie 1 nie wiem czy gdy nie słuchasz co mówi Twój rozmówca masz na celu zirytowanie go ( o czym mogłyby świadczyć zadawane z pozycji "dorosłego" pytania "czy zauważyłeś", "czy masz pomysł") czy po prostu tak masz bo powstające w Tobie obiekcje są odporne na jakiekolwiek argumenty i głównym celem rozmowy jest dla Ciebie postawienie na swoim nawet kosztem jej porządku i wygłaszaniem nijak nie mających się do siebie kwestii i pytań. Ale będę teraz bardzo cierpliwy i w nawiasie spokojnie odpowiem na pytanie numer 2, na które odpowiedź można sobie znaleźć w poprzedniej mojej wypowiedzi - akceptacja tworzy.)

ocenił(a) film na 9
darrowred

Skoro jedno pytanie, to jedna odpowiedź. :)
Gdy idę na terapię przyjmuję założenie, że intencją terapeuty jest udzielenie mi pomocy (w szerokim zakresie).
Inaczej mowiąc zakładam, że cokolwiek robi terapeuta w stosunku do mnie, cokolwiek mi proponuje, robi to w moim interesie.

I dotąd, dopóki nie zobaczę sygnałów- moim zdaniem - świadczących o tym, że terapeuta działa w niezgodzie z tym założeniem, dotąd nie szukam "sposobów odróżniania intencji".
Co więcej sprawdzam, czy moja interpretacja owych sygnałów jest właściwa. Sprawdzam to w rozmowie z terapeutą.
Dopuszczam bowiem fakt, że mogę się mylić, błędnie odczytywać/interpretować jakiś sygnał.
***
Twoja dalsza wypowiedź sugeruje, że w stosunku do mnie poczyniłeś kilka założeń: a) nie słucham, co mówi mój rozmówca, b) mam na celu zirytowanie rozmówcy, c) stawiane przeze mnie pytania: "Czy zauważyłeś... i czy masz pomysł.." są pytaniami z pozycji dorosłego", co -jak domyślam się - znaczy dla Ciebie to samo, co pytania z pozycji "nauczyciela/rodzica", d) jakoś tak mam, że powstające we mnie obiekcje są odporne na jakiekolwiek argumenty, e) głównym celem rozmowy jest dla mnie postawienie na swoim nawet kosztem jej porządku (w związku z tym wygłaszam kwestie i pytania nijak nie mające się do siebie).
Sporo tych założeń. I pewnie gdybyśmy byli w relacji: klient- terapeuta, zadałabym Ci w związku z nimi kilkanaście pytań. Ale że w takiej relacji nie jesteśmy, to powiem tylko tyle.
Wszystkie poczynione przez Ciebie w stosunku do mnie założenia są błędne.
Nietrafne są również negatywne oceny mojego zachowania - które, notabene, są skutkiem owych błędnych założeń.

Oczywiście jeśli będziesz zainteresowany wyjaśnieniem, czemu służyły pytania i jakie były moje intencje w rozmowie z Tobą, to chętnie to zrobię w ciągu dalszym rozmowy.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones