+ Dannyboy
+ Ania de Armas
+ łysina i śmiech Jeffa Wrighta
+ końcówka chwyta za serducho
+ zero odniesień do tego że Brofeld i Bond to braciszkowie
+ jest energia i życie w tym filmie, nie to co w tworach "tfu" Mendesa
+ dzieciaczek jest naprawdę słodki
+/- 007 z Detroit nie jest tak wkurzająca jak sugerowały trailery idzie nawet poczuć trochę sympatii
+/- Lea Sidolux wzięła lekcje aktorstwa i nie jest już androidem jak w Spectre
- Ani de Armas jest o jakieś 2,5 h a mało w tym filmie
- postać ruskiego naukowca wzięta prosto z dziadowskich części z Moorem
- Safin jest baaaardzo nijaki, najlepszy jest na samym początku gdy nosi tę creepy maskę na ryju