Można było zabić Bonda i jak to pięknie opisują poprzednicy po prawdzie - to koniec serii, koniec ery... Bond mógł się zakochać, ustatkować i mieć piękne dziecko z piękną francusssko -języczną tajemniczą trochę femme fatalle i zginąć na końcu z pie...nięciem. ALe dla czego tak?
Wg mnie to najsłabsza część z serii. Brak polotu CASINO ROYAL, Brak mroku SkyFALL, Brak pustyń, zatapiających się kamienic, karnawałów, idealnej horeografii zabijania, humoru.
TEN FILM MA PO PROSTU SŁABY SCENARIUSZ. Efekty, gra aktorska poza MALIKIEM bardzo dobra, na poziomie. Femine 007 denerwująca jedynie na początku. Szacun. Ale czy ktoś jeszcze ma wrażenie że scenarzyści trochę z widzem grają w kulki z przedszkola?.
Bond bez poczucia humoru, ckliwy w taki szkolny sposób. Szczególnie że to Pan Craig! Co by nie mówić, a mówiło się wiele - to Bond twardziel z trudną przeszłością. I to super można było pociągnąć nawet w wątku romantyczno - rodzinnym, ale NIE TAK.
Szkoda że Bond nie dość że zginął to jeszcze został pogrzebany. Największym gwoździem do trumny tego filmu był niestety MALIK choć szanuję go za wiele ról, nie koniecznie F. Mercurego -to przerysowanie, szkolarskie, oczywiste zagranie głównego, złego bohatera było wręcz TANDETNE.. Wciąż miałam wrażenie że to Charlie i fabryka trujących czekoladek.
Humpalumpowie mieszali w kwasie, a agenci 007 biegali nad nimi bez masek i spok!.
Scena z granatami trwała tylko 10 sekund i przez tą chwilę to był James.
Wyobrażam sobie że Bond żyje gdzieś na emeryturze .....a to był tylko klon.