Jesteś super agentem, który właśnie rozpracował super tajną organizację zagrażającą światu. Przynajmniej tak Ci się wydaje. Jedziesz na zasłużony odpoczynek z ukochaną kobietą. Nagle oboje jesteście zaatakowani przez tę tajną organizację, którą uważałeś za rozpracowaną. Cudem uchodzisz z życiem, odstawiasz kobietę w bezpieczne miejsce. Super zły złoczyńca znany ze swoich kłamstw i gierek wmawia Ci, że kobieta z którą jesteś jest tak naprawdę zła. Wierzysz mu, bo przecież nigdy Cię nie oszukał, co nie? :)
Zrywasz kontakt z kobietą.
Jesteś sam. Ściga Cię grupa uzbrojonych terrorystów, którą ciężko namierzyć. Co robisz?
Bo Bond idzie na emeryturę i nara załogo, martwcie się sami :)
Boże, jaki ten film jest głupi już u samego fundamentu. Im dalej w las tym gorzej. Anty-Bond. Żart z długoletnich fanów cyklu
Zrobiłem sobie powtórkę kilku scen i uderzyło mnie to jak bezsensownie fabuła skacze z Londynu do Norwegii. Nie ma żadnego logicznego podłoża dla tej zmiany. No bo mamy Bonda w tym więzieniu z Blofeldem i Leą Seydoux. Lea wychodzi z pomieszczenia, Blofeld ginie i w sumie nikt nie zatrzymuje naszej uber pani psycholog, która ma praktykę w Londynie od 5 lat. Nie, ona magicznie przenosi się do Norwegii gdzie ma swoją chatę na zadupiu :)