Nie jestem tak wielkim "znafcą" kina jak co poniektórzy krytycy w komentarzach i żaden ze mnie Kałużyński czy nawet (bosze broń) Raczek, ale osobiście uważam, że to najlepsza część Bonda ze wszystkich w których grał Craig. Uważam również, że części z Danielem są z kolei najlepszymi filmami o Bondzie w całej historii tej serii. I proszę nie pitolić, że Connery to, a Moore tamto, bo stare Bondy ogląda się gorzej niż Flipa i Flapa i... niestety są mniej śmieszne. To po prostu filmy które strasznie się zestarzały, fabuła jest debilna, a aktorstwo wyjątkowo drewniane. Zresztą dla mnie Connery był najsłabszym Bondem ever chociaż bardzo go cenię za inne role.