Ten film wypacza całą serię, a nawet części z Craigiem. Fabuła jest beznadziejna, podejrzewam, że nastąpiła typowa zamiana scenariuszy. Ktoś napisał to padło, przeleżało troche w szufladzie i potem zmienili imiona bohaterów na Bond, M i Q. Najsłabszy, jest główny wątek z tymi nanobotami, sceny akcji, strzelaniny, pościgi czyli wszystko to gdzie Bondy były dobre zwykle, a tutaj leżą. Ten film to takie Comando tylko gorzej. Jeszcze gorsze jest to gadzeciarstwo, w Casino Royale jak Bond dostał nowe zabawki to Q go pyta czego oczekiwał? Eksplodującego długopisu? Pamiętam jak to mi się podobało w kinie takie odcięcie od ostatniej części z Brosnanem gdzie był niewidzialny samochód i inne śmieci. A tutaj jest zegarek z EMP. Który w dodatku można uzyc kilka razy. Samoloto-łódź-podwodna o napędzie grawitacyjnym, nanoboty sprawdzające DNA, bioniczne oko :) Czarny charakter też jest słaby, cały film jest prowadzona intryga o zemście, historii jego rodziny itp. a pod koniec filmu typ to po prostu sprzedaje. Ale wcześniej porywa dziewczyne Bonda wraz z dzieckiem które później wypuszcza ale robi broń by Bond nie mógł się za bardzo do nich zbliżyć. Generalnie jak już wiedzieli gdzie jest ta wyspa to powinni ją zbombardować wszystkim co było dostępne nawet jeśli myśleli że to tylko jedna walizka. Bunkier nie bunkier rozpadłby sie pod nowodzesną bronią. Reszta fabuły to takie niepotrzebne bzdety jakimi można zapychać inne produkcje niepasujące do tej serii filmów. Każda minuta tego filmu mnie irytowała. Z całej serii z Craigiem było świetne Casino i Skyfall. Inne części to jakieś badziewie plus to największe dziadostwo. Dlaczego nie można zrozumieć prostej rzeczy, że filmy o Bondzie to rozwałka, dobre sceny akcji walki, pościgów i piękne kobiety które ten uwodzi. Komu to przeszkadzało?