"No Time to Die" to 25. Bond. Z okazji jubileuszu otrzymany materiał sięgnął na liczniku - 163 minut. Bliżej mu do Władcy Pierścieni niż kiedykolwiek wcześniej, niestety jednak nie był on tak ciekawy jak którakolwiek z części ekranizacji dzieła J.R.R Tolkiena. Bynajmniej. "Nie czas umierać" w moim odczuciu zaczął się przygaszony. Nie budował klimatu od 1. minuty, a przebłyski starego kina są niefortunnie krótkie. To co wpływa na film w dystrybucji Universal Pictures dobrze, to jest muzyka Eilish, która utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że Billie to jeden z ewenementów współczesnej sceny ORAZ piękne zdjęcia. Rzeczywiście praca Szweda - Linusa Sandgrena nie poszła na marnę. Mamy tu kino pełne niesłychanie robiących wrażenie odbić światła, kadrów uciętych iście kinowo i płynnych przejść w ruchu, szczególnie samochodowym. W mojej opinii niepełnie wypaliła fabuła, której scenarzyści nie dopięli na ostatni guzik. Nanoroboty i model światowego wirusa to przypadek dramatyczny w dzisiejszych czasach, lecz robiący przy tej okazji podwójne wrażenie. Pomimo tego faktu, w filmie odczuwam jakoby fabuła nie kleiła się zgrabnie. Niektóre elementy są zrobione na skróty, a całość nie jest słodziutkim kawałkiem szarlotki, bardziej bezą, która nie jest symbolem zbalansowania smaków, lecz przesłodzonym kawałkiem przysmaku. Ostatecznie pozostaje nutka niepewności co do przyszłości serii, James Bond nie żyje. Został po nim "tylko numer", który może odziedziczyć damska odsłona Craiga. Czy tak się jednak stanie? "No Time to Die" to wg mnie, nieco na siłę dopchana kinematografia, która zrobiła wrażenie muzyką i zdjęciami, miała momenty wzlotu, ale i tak na koniec przeważył niepełny akcyjniak. Brutalne 6/10.
Uważam, że Bond Craiga zostanie potraktowany jako człowiek z osobną historia i wraz z następnym filmem w serii rozpoczną od nowa, jak to zrobili wraz z "Casino Royale". Trzymam kciuki, aby w następnego Bonda wcielił się Thomas Sangster. I żeby do tworzenia muzyki wrócił Thomas Newman. Kompozycja Zimmera nie była zła, ale Bond to zdecydowanie nie jego działka. Należy też dodać, że castingowiec odkrył dwa wspaniałe talenty, jakimi są Coline Defaud i Lisa-Dorah Sonnet. Coś czuję, że jeszcze o nich usłyszymy.