James Bond z Craigiem był wspaniały, aż do tej części. O ile do gry Craiga nic nie mam, bo jak zwykle jest świetny w tej roli to scenarzystów i reżyserów zdecydowanie poniosło. Nie dość że film trwa niemal 3 godziny, ciągnie się jak flaki z olejem, jakieś 80% dialogów nic nie wnosi do fabuły, a sceny akcji ciągną się w nieskończoność. Szczerze mówiąc żałuję zmarnowanych prawie 3 godzin z życia. Wisienką na torcie jest postać Madlene, której nie da się oglądać. Melepeta i flaki z olejem. Nie dziwię się, że po przeczytaniu scenariusza Craig nie chciał przyjąć tej roli, dopiero odpowiednio wysokie honorarium go przekonało.