okraszony kąśliwym i inteligentnym komentarzem.
Całość ogląda się przyjemnie i z uśmiechem na twarzy. Kadry są jasne i kolorowe.
Brawo!
Niezwykle sympatyczny i zabawny! A i Rudzki jako narrator był udany, tak się przyzwyczaiłem do Łapickiego w starych kronikach, że teraz trochę się obawiałem tej zmiany. ;)
A ja się nie zgodzę. Jeśli film traktować jako ? no własnie, co? - kronikę filmową to może i bym się zgodził.
Ale jako dokument jest po prostu słaby. Niewiele wnosi, nic z niego nie wynika, realizatorsko przeciętny, aktorsko (nawet jak na inscenizowany dokument) też kiepsko, poza tym propagandowy i przersyowany. Jedyne co się broni to faktycznie komentarz, momentami całkiem zabawny.
Można z tego było zrobić w miarę ciekawą obserwacje życia przez pryzmat jazdy w autobusu, komunikacji miejskiej, a wyszła niespójna garstka motywików, do tego średnio zrealizowana.
Pozdrawiam
Własnie mowie - ze jesli tak traktować to film jest po porstu głupia, nawet przyjemnie sie ogladajaca komedia - ale nic nie wnoszącą i na dodatek przeciętnie zrealizowaną.
Z tym, że nei taki - przynajmniej wg mnie - jest zamysł dokumentalistyki. Jeśli to miała być komedia, to mógł to zrobić z profesjonalnymi aktorami np. A jeśli osadza się akcje w rzeczywistości, pozoruję się dokument to czemuś to ma służyć. No i tutaj też (zapewne) miało czemuś służyć, ale nie wyszło i tyle ;).
Nie zgodzę się. Oczywiście Munk pozwala sobie na ironie, itd. ale PKF też pojawiała się ona bardzo często. Poza tym Poranek też ma mocno socrealistyczny wydzwięk - Munk generalnie był najbardzeij socrealistycznym z reżyserem Szkoły Polskiej.
Nie mówię ze film jest całkiem beznadziejny. Ale ostatnio jestem po seansie kilku dokumentów z Czarnej serii Polskiej Szkoły Dokumentu i stwierdzam, że nawet wtedy dokumenty (nawet te inscenizowane) mogły wyglądać dużo lepiej. Nawet jak ich zadania było inne niż demaskacja nędzy Warszawy lat 50.
Nie jestem przekonany, czy to satyra na socdokumenty. Jako komedia filmik momentami dość irytujący. Poza tym kojarzy mi się trochę z sowieckimi filmami kreującymi radosne treści, kręconymi w czasie apokalipsy. "Lekko na sierdse ot piesni wiesiołaj".
Nie denerwował Was ten soc kierowca? Wyglądał jak eksport zza wschodniej granicy, a nie polski chłopak. W kontekście tego kiedy i gdzie ten film był kręcony było to bardzo zniechęcające, mimo lekkiej, sprawnej realizacji całości.