W zasadzie gdyby zostawić tylko pierwsze minuty i kilkanaście ostatnich to byłoby ciekawie, dynamicznie, i widz nic by nie stracił. Równie mocne sceny pamiętam tylko z pełnej wersji filmu "Idioci".
Niezupełnie tak. Cześć pierwsza, wędrówka po pełnym kontrastów Bukareszcie rewelacyjna. Rumuńskie cinéma vérité. Cześć druga, anegdotyczna, intelektualnie ciekawa. Najsłabsza niestety cześć trzecia. Płytka publicystyka w najgorszym stylu Gazety Wyborczej.
Pierwsze 20 minut - spoko, później jest pogłębiony esej scenarzysty o kondycji świata, a ostatnie 40 z dyskusją rodziców jest najlepsze i najbardziej intensywne.
Przez tę nierówność, temu filmowi należy się ocena 6/10. Ten środek esejowy można byłoby usunąć i lepiej oglądałoby się film. :)