Film moim zdaniem zasługuje na 5, +1 dałbym za świetną rolę Umy Thurman i scenę, w w której
wystąpiła, +1 za Stacy Martin, -1 za przerywniki w postaci mądrości Seligmana o rybach.
Jeżeli robi się film, który ma brutalnie pokazywać jakieś zjawisko, powinno się zachować
jakiekolwiek pozory realizmu również w pozostałych aspektach. Porównania Seligmana są po
prostu kuriozalne i naciągane do granic możliwości - pominę nawet wyświechtany do granic
możliwości ciąg Fibonacciego, historie o rybach biją po prostu rekordy głupoty.
wydaje mi się, że chodzi o pastisz filmów o pseudonaukowych wtrętach, rodzaj zabawy z widzem.
Wiesz, ja nie widziałem w tym filmie żadnego sygnału, że to pastisz, a mam wrażenie, że pastisz stał się słowem kluczem wyjaśniającym wszystko co "wielki" reżyser spieprzył w swoim niezbyt udanym filmie. Zdecydowanie bardziej prawdopodobna wydaje mi się hipoteza, że to po prostu niedorobiony scenariusz, w którym podjęto próbę pokazania Seligmana jako erudyty i niewystarczająco dużo wysiłku poświęcono, by wiarygodnie to pokazać.
Widziałeś jeszcze jaki film von Triera?
On zawsze bawi się z widzem, ta pseudonaukowość, bardzo wyraźnie widać, że to pastisz.
Dogville, Tańcząc w Ciemnościach, Idiotów, Przełamując fale. Gdzie jest ta pseudonaukowość?
Jeżeli chodzi o rolę Umy Thurman to tylko ona, oczywiście według mnie, pokazała prawdziwą grę aktorską. Scena z jej udziałem była rewelacyjna.
hm, według mnie Seligman jest zachwycający. Joe z miną duszy przeklętej opowiada o swym bujnym życiu, a Seligman bezlitośnie podciąga jej reakcje pod znane sobie terminy odbierając całą powagę historii. Zderzenie cielesności z duchowością, kogoś kto swoje życie 'przeczytał' i jak się zdaje nieczęsto ktoś zakłócał jego samotność z Joe, która tylko odczuwała zmysłowo. Piękne połączenie, czysta groteska.
Twoja reakcja utwierdza mnie w mojej opinii, że jego postać nie jest stworzona z przymrużeniem oka wbrew temu co pisały poprzednie osoby.
Wiesz, jak dla mnie jego wypowiedzi były po prostu głupie, nie jawił mi się jako człowiek, który swoje życie 'przeczytał', ale jako ktoś kto cośtam w życiu przeczytał i próbuje na siłę dopasować jej biografię do swojej ograniczonej wiedzy. Zamysł reżysera najzwyczajniej w świecie nie został zrealizowany, nie udało się stworzyć postaci, która imponuje, zaciekawia, ale taką, która irytuje. Przynajmniej mnie.
nie wiem, mnie ujęła zależność między tym, iż Joe kojarzy się z seksem wszystko, a Seligmanowi seks kojarzy się ze wszystkim innym. sama czasami się łapię na tym, iż podekscytowana jakimś tematem podciągam pod niego więcej spraw niż należy. w dodatku z chęcią wędkuję zatem to ułatwiło mi sprawę. to trochę jak u Hesse, świat duchowy spotyka się z 'macierzą' - zmysłowością. Seligman operuje tylko pojęciami, Joe - tylko doznaniami. żadnych półśrodków - Seligman to archetypowy myśliciel, Joe wręcz przeciwnie. Tylko ja w przeciwieństwie do ciebie sądzę, że Seligman jest erudytą - w dodatku autentycznie zafascynowanym sztuką i wiedzą, człowiekiem, który swojej samotności nie jest nawet świadomym. może to jest jakaś ułomność ? cóż, Lars to przewrotna bestia, zobaczymy po premierze drugiej części jak się sprawy mają.