Jakże niewiele musi mieć do przekazania reżyser, i jakże marny musi mieć pomyślunek, jeżeli przy kręceniu filmu
odwołuje się do tak prostackiego i desperackiego chwytu jak "prawdziwy" (albo i prawdziwy) seks na ekranie?
Ale w target trafił. Gimbaza trzepiąca się z wywieszonym jęzorem przy Warsaw Whore będzie zachwycona. Księgowy też
będzie zachwycony. I o to chodziło. :)
Stosujesz argument, który paradoksalnie wspiera moją tezę. Gdyby to był jakikolwiek inny reżyser, o mniej znanym nazwisku, i nakręcił kropka w kropkę taki sam film, to środowisko i "wrażliwi odbiorcy" wyśmialiby go, że tanimi sztuczkami w stylu pie*dolenia na ekranie niczego dzisiaj w showbiznesie nie zawojuje. Ale to jest VON TRIER i istnieje ustawowy nakaz spuszczania się w spodnie z zachwytu nad każdym filmem, który firmuje swoim nazwiskiem.
Gówno to gówno, nawet jeżeli wyszło z odbytu Von Triera.
Tzw. owczy pęd. Ludzie będą uważali ten film za rewelacyjny, bo mass media im to narzucają. Żyjemy w tak przykrych czasach... Mało kto ma WŁASNE zdanie.
Popieram.
Niby komentarz o gównie jest ale to miód na moje uszy ;-) Bardzo mocne słowa ale jakże prawdziwe!
Lars zaliczany jest do grona artystów - artyści to ludzie, których hiperseksualizm ma swój upust w tworzeniu. Seks i kreacja się przenikają, noszą w sobie wspólne pierwiastki. Dodatkowo, Lars jest człowiekiem, który lubi szokować. Osobiście nie znam człowieka na tyle, żeby szerzej wypowiedzieć się o jego artystycznym dorobku. Znam kilka jego filmów, ale to niewiele w porównaniu z jego filmografią...
Sądzę, że będąc hiperseksualnie artystyczny zdecydował się na obraz "Nimfomanka". Z pewnością miał wizję przełamywania fal, aby być pierwszym, który stworzy obraz bezgraniczny.
Filmu nie widziałem, więc nie mogę go ocenić. Zapoznałem się jednak ze zwiastunami... i stwierdzam, że to chaotyczne połączenie scen stricte seksualnie ekspresyjnych (gdzieś tam się nawet pojawia sperma na twarzy u jakiejś bardzo młodej dziewczyny) - po nich nie mogę nawet spróbować sobie wyobrazić samej osi fabularnej filmu, bo nie wskazują one nic prócz ewidentnej, permanentnej kopulacji... i wytrysków. Czy film, prócz tych zlepków, niesie w sobie jakiś przekaz?
Widziałem "Wstyd" i osobiście uważam go za bardzo udany obraz. Czy są one w jakiś sposób tożsame?
Poczytaj recenzje Nimfomanki i wybierz się do kina. Zobaczyliście członka i rozpoczyna się hejt, że to pornol. Tego nie rozumiem
Bo członki są pokazywane w pornolach więc ludzie tak to kojarzą. Zresztą po co członki w filmach pokazywać? Wolałbym waginy oglądć jak już muszą rozbierać aktorów.
Gdyby ktoś chciał przełamać fale i stworzyć obraz bezgraniczny to by musiał pokazać w swoim filmie prawdziwy poród ze szczegółami, higienę intymną kobiety oraz oddawanie moczu również przez kobietę. Dlaczego? Bo tego nigdy nie było.a trier tylko.hooje pokazuje w filmach.
Zastanawia mnie po co ten reżyser i inni w ogóle kręcą męskie genitalia? Czy ich to podnieca? Nie lepiej gdyby tylko nagrywali intymne sfery kobiece jak już chcą ściągnąć ludzi do kin. Kobiety i tak by poszły na taki film.