Czy ktoś z Was, podobnie jak Seligman, naprawdę zaczyna obcinać paznokcie od prawej dłoni? ;)
Nigdy wcześniej przed obejrzeniem filmu nad tym się nie zastanawiałem, ale u mnie zawsze
pierwsza jest lewa ręka.
Ja zaczynam od prawej, aczkolwiek nie przywiązywałbym do tego żadnej wagi ;). Tak się po prostu nauczyłem, przyzwyczaiłem, tak mi zostało po dziś dzień.
A nie jest tak, że u prawej ręki najpierw obcinają leworęczni,a u lewej praworęczni?
Właśnie...
Ja jako przedstawiciel leworęcznych, zaczynam od prawej, bo łatwiej, wydawało mi się, że praworęczni od lewej....
A ja jako przedstawiciel... leworęcznych zaczynam od... lewej, bo... bo tak po prostu zawsze robiłem. A co do priorytetów przyjemność - obowiązki to by się zgadzało, choć nie wyciągałbym z tego zbyt pochopnych wniosków.
No nic dziwnego, Fars von Trier w tym filmie od samego początku idzie na łatwiznę.
Właśnie...
Ja jako przedstawiciel leworęcznych, zaczynam od prawej, bo łatwiej, wydawało mi się, że praworęczni od lewej....
Rzeczywiście, teraz widzę, że nic w tym odkrywczego, ale zastanawiało mnie to trochę.
Jasne... jeżeli twoja kupa dzisiaj ma kształt bardziej opływowy to znaczy że będziesz miał szczęście, jeżeli jednak nie - to niestety, witaj kostucho!
Właśnie takie perełki uwielbiam w filmach Larsa. Potrafi z najdrobniejszego szczegółu stworzyć coś naprawdę oryginalnego.
Ja paznokci nie obcinam, tylko spiłowuję pilniczkiem:P:) Ale też najpierw zaczynam od lewej dłoni i to by się zgadzało, bo zazwyczaj przedkładam przyjemności nad obowiązki i nie zawsze dobrze na tym wychodzę:)
Tak, poruszając ten wątek miałem też to na myśli. Rzadko zwracamy uwagę na tak "błahe" szczegóły naszego życia.
nigdy w pełni się nad tym nie zastanawiałem bo mnie zawsze wkurzało obcinanie paznokci u ręki, więc je zwyczajnie odgryzam, ale pomyślałem sobie, że zawsze jak odcinam u nóg, to zaczynam od prawej stopy, więc zaintrygowało mnie to co powiedział ten bohater:)
Ja zaczynam od prawej, ale tutaj wpływ ma chyba też czy jest się prawo czy leworęcznym. Ja jestem leworęczny i to by tłumaczyło dlaczego akurat od prawej :)
No tak, ale to był komentarz słuchacza opowieści nimfomanki, który seksoholikiem nie był (a przynajmniej nie w tej części filmu). Na co opowiadająca "tak, teraz to wiem, ale wtedy nie wiedziałam"...
A czy nie sądzicie, że Lars zrobił Was w balona? :D Dla mnie jasnym jest, że to motyw ironiczny i humorystyczny, który ma jedynie uwypuklić pseudointelektualną gadkę Seligmana. Wiara w prawdziwość interpretacji jakoby kolejność obcinania paznokci miała być odzwierciedleniem wyboru przyjemności i obowiązku w życiu jest porównywalna z wiarą w horoskopy. Jest to wniosek tak ogólny (szanse 50/50), że pasuje do wszystkich, to jest jak samospełniająca się przepowiednia, każdy na siłę się wpisze w konwencję: "no tak zaczynam od lewej czyli jestem lekkoduchem, w sumie tak się postrzegam, wszystko pasuje!" Ja motyw paznokci wrzucam do jednego wora wątków humorystycznych i groteskowych, w których znajdują się inne pseudointelektualne porównania pana psychiatry Seligmana, np. ciąg Fibonacciego (to raczej ujawniało jego chorobliwą skłonność do tzw. efektu potwierdzenia, bo jak trzeba być zakręconym, żeby dopasować ilość pchnięć penisem do ciągu matematycznego ergo doszukiwać się w tym większego sensu, w prostej drodze prowadzi to do snucia teorii spiskowych jak u Macierewicza;)
Ciekawa interpretacja, w końcu często na sali kinowej słyszałem śmiech po komentarzach Seligmana. Być może bohater, w taki sam przeintelektualizowany sposób, tłumaczy swoje niecne zachowanie. Jakoś mu nie ufam.
Ja obstawiam, że na koniec II części okaże się, że Seligman istnieje tylko w głowie Joe, która robi sobie autoterapię leżąc plackiem na zimnym bruku :D btw. jakie niecne zachowanie? Tzn co jest niecnego w zachowaniu Seligmana, bo nie bardzo nadążam?
Być może Seligman sam jest np. nimfomanem (zastanawia mnie ten kadr na plakacie: http://media.aintitcool.com/media/uploads/2013/merrick/characters-stellan-nympho maniac_large.jpg), ale to chyba byłoby za proste.
tego plakatu akurat nie widziałam - ciekawe. Jednak wątpię, by Seligman okazał się satyriasisem (nie ma takiego słowa jak nimfoman, jest jedynie nimfomanka, a jej męskim odpowiednikiem - satyriasis). Ta seria plakatów cała opiera się na przedstawieniu wszystkich bohaterów w chwili przeżywania orgazmu, a przecież jak wynika z filmu, nie wszyscy bohaterowie mają problem z seksem. Być może Seligman jest tutaj po prostu podporządkowany zasadzie serii i tematyki filmu, ew. plakaty pokazują, że każdy człowiek niezależnie od tego jak świętoszkowaty by nie był przynajmniej raz w życiu orgazm przeżywa (chyba że cierpi na jakieś zaburzenie seksualne, które nie pozwala mu osiągnąć satysfakcji seksualnej).
W końcu "każdy ma prawo do orgazmu" i każdy go na swój sposób doświadcza. Seligman również.
Dokładnie tak samo to rozumiem. Seligman co chwila wtrąca ciekawostki nie mające nic do rzeczy, jak, paznokcie, metody łowienia ryb, czy ciąg Fibonacciego. Mam wrażenie że popisuje się przed Joe, stara się jej zaimponować.Ona z kolei odpowiada na jego zaloty nie poprawiając go i nie kwestionując jego uwag. co jakiś czas nawet udaję niewiedzę w pewnych dziedzinach żeby go podbudować(podobnie robiła z ojcem).
Prawdę mówiąc cały czas miałem wrażenie że Joe uwodzi Seligmana (z wzajemnością rzecz jasna). Jej historie często przedstawiają mężczyzn podobnych do Seligmana w bardzo pozytywnym świetle. Jej ukochany ojciec też się lubił wymądrzać i opowiadać anegdotki. Mężczyzna który był jedyną prawdziwą miłością jej życia też jadł rogaliki widelczykiem. Nie wiem czy jej opowieści są całkiem zmyślone, czy po prostu Joe ubarwia je w ten sposób, ale nie wydaje mi się to przypadkowe.
pozostaje mi czekać na drugą część.
Podobają mi się te warianty interpretacyjne. Być może Seligman jest ucieleśnieniem ideału Joe?
Ja rozumiem to nieco inaczej. Joe nie poprawia Seligmana, bo go nie rozumie, jest między nimi mur komunikacyjny. Ona o chlebie, on o niebie. Sama powiedziała, że nie ma pojęcia, co to polifonia, nie skończyła medycyny, może nie jest głupia, ale na pewno nieoczytana i nieobeznana, w przeciwieństwie do Seligmana, który jednak tej wiedzy nie potrafi wykorzystać tworząc pseudofilozoficzny bełkot. Zupełnie nie odebrałam ojca Joe jako wymądrzającego się, tylko jako normalnego kochającego tatę, który w przystępny sposób opowiada córce biologię (w końcu był lekarzem). A według mnie Jerome to fantazja Joe, tzn nie on sam, ale rzekoma miłość i ich związek i on w takim znaczeniu istotnie jest idealizowany, ale nie wiem czy to ta sama idealizacja, co w przypadku realnego bądź co bądź ojca, którego szlachetność i majestat upada wraz z chorobą dosłownie. Kiedy umiera Joe robi się mokro, może ona potrafi czuć albo pożądanie albo miłość, a nie obie te rzeczy na raz i wyimaginowany związek z Jerome jest chęcią połączenia tych uczuć. Ale oczywiście to tylko moja interpretacja, która może być kompletnie nietrafiona, tym bardziej, że debatujemy w sumie w połowie filmu. Czekamy na część drugą :)
Ciekawa interpretacja, ale... chyba oglądaliśmy różne filmy :D Nie widziałem cienia uwodzenia między Joe i Seligmanem.
W ogóle mam problem ze zinterpretowaniem czy w tej relacji kryje się coś więcej. Ona opowiada, on nie krytykuje, co samo w sobie uchodzi już za sztukę (łowienie ryb ;-)). Ale poza tym nic. Niczego więcej nie wyczytałem.