Nimfomanka - Część I

Nymphomaniac
2013
6,0 75 tys. ocen
6,0 10 1 74579
7,3 43 krytyków
Nimfomanka - Część I
powrót do forum filmu Nimfomanka - Część I

Rozczarowanie

ocenił(a) film na 4

(Z góry zaznaczam, że oceniam część I i tylko I)


Mam wrażenie, że pejoratywny zwrot "przerost formy nad treścią" ostatnio odchodzi do lamusa.
Coraz częsciej przecież chodzi o formę. Ambitni w oczach społeczeństwa artyści skupiają się na
formie i formą bawią, treść pozostawiając na drugim planie, ewentualnie "do interpretacji".
Bardzo łatwo wszystko przedstawić potencjalnym fanom jako właśnie "ambitną zabawę formą".
Zły to nawyk artystów, ponieważ to solidna treść jest trudniejsza do osiągnięcia.

Być może to kwestia gustu - wolisz czerwone kwadraty Marka Rothko czy perfekcyjnie wykonane
renesansowe dzieła? Wolisz "ciekawe kadry" które faktycznie są ładne ale nic więcej nie kryją,
czy konsekwentne kino z sensownie opowiedzianą i ukazaną historią?
Powyższy film jest idealnym właśnie przykładem przerostu formy nad trescią i braku
konsekwencji. Mimo, że zwykłem oglądać filmy całościowo, traktować je jak jeden spójny obraz i
tak też je globalnie oceniać, tym razem von Trier mi na to nie pozwolił. Muszę oceniać bardzo
przeciętne dzieło z ciekawymi przebłyskami, które występują od czasu do czasu.

Film teoretycznie wartościowy, niosący jakieś przesłanie, fajne kadry i praca kamery, są sceny i
dialogi godne uwagi. Mimo to, nie zasługuje na dobrą ocenę dzieło, które zawiera jedynie kilka
ponadprzeciętnych scen na tle całosci, która jest mierna, mało odkrywcza, nużąca. Można
spokojnie na bieżąco interpretować poszczególne ciekawsze sceny ze względu na rzadkość ich
występowania. Scena z Umą Thurman jako NAJLEPSZY MOMENT, którym wszyscy się
zachwycają jest pozbawiona prawdziwych emocji, nie porusza a chyba takie miało być jej
zadanie. Na tym też polega problem tego filmu - temat, który teoretycznie zawiera wielkie pokłady
emocjonalne, który można rozwinąć i stworzyć intrygujące, naturalistyczne portrety ludzi i ich
słabości został sprowadzony właściwie do trzech kadrów - smutna twarz Gainsbourg, smutna
twarz Martin i sceny seksu, które trwaja średnio 3 sekundy, wyglądają wszystkie tak samo i nie
ma w nich NIC co mogłoby poruszyć widza. Od czasu do czasu pojawia się jeszcze mało
zachęcająca twarz Shia LaBeouf'a, którego gra aktorska idealnie wpasowuje się w jego
poprzednie filmy (trzy części Transformersów, Constantine, Indiana Jones - nie muszę
komentować).
'Nimfomanka' i stosunek widzów do tego dzieła jest typowym przykładem chu*owego ducha
naszych czasów. Istnieją dwie główne grupy widzów - ludzie, którzy oglądają tylko kino
hollywoodzkie i słabe seriale a kino ambitniejsze uważają za nudne, albo (teraz ci gorsi)
przeciwnie - ludzie, którzy silą się na kino ambitne tak bardzo, że zatracili możliwość obiektywnej
oceny według najprostszych kryteriów. Tacy właśnie widzowie są idealną pożywką dla twórców
typu von Trier, ponieważ docenią nawet największe gówno - będą doszukiwać się jakichkolwiek
plusów żeby móc stwierdzić, że "kino ambitne i skłaniające do refleksji." Tym samym:

*brak ciekawej i dobrze poprowadzonej fabuły - "REŻYSER AMBITNY, BAWIĄCY SIĘ FORMĄ!"
*przeciętne, kiepsko ukazane sceny seksu - "ZAMIERZONY ZABIEG MAJĄCY NA CELU
UKAZANIE PROZAICZNOŚCI SEKSU, POZA TYM SMUTEK I BRUD, NO I PRZEDE WSZYSTKIM
MINIMALIZM!"
*brak jakichkolwiek scen z większym pokładem emocjonalnym co pozostawia niedosyt -
"OSZCZĘDNOŚĆ, SUROWE I ZIMNE KINO"
*brak jakiejkolwiek sensownej gry aktorskiej poza Umą Thurman (5 minut), brak mimiki, brak
czegokolwiek przywodzący na myśl Dzieci z dworca ZOO albo filmy z Kristen Stewart -
"ZAMIERZONE UKAZANIE BRAKU EMOCJI I IZOLACJI GŁÓWNYCH BOHATEREK!"
*gówniany Shia LaBeouf - "JEDYNA PRZECIĘTNA RZECZ W GENIALNYM FILMIE!"

I tak dalej, i tak dalej. Irytuje mnie to bardzo więc dlatego ocena niska. Spotykałem się z opiniami,
że film jest ciekawym studium nad społeczeństwem nie tym, które przedstawia, ale
społeczeństwem, które go odbiera. Reakcje ludzi na naturalistyczne pokazywanie seksu bez
ogródek, przedmiotowe traktowanie ciała i tak dalej. Ponownie - pseudointelektualne
usprawiedliwianie przeciętnego dzieła. Studium nad widzami? Bo jedni lubią a inni nie? Być
może. Kac Vegas również ma podzielony fanbase - jedni lubią, inni nie.

Summa summarum - rozczarowanie. Smutny film erotyczny z infantylną fabułą, boję się oglądać
część drugą bo podobno jeszcze gorsza.



PS. TAK NAPRAWDĘ TO NIEZAPRZECZALNIE WSPANIAŁE I ODWAŻNE ARCYDZIEŁO, 10/10
POLECAM

ocenił(a) film na 7
stalmaski

Mi się całkiem podobał, ale bardzo ciekawa recenzja :)