Film się ciągnie. Pseudofilozoficzne porównania uzależnienia od seksu do wędkarstwa naciągane. Jakiś ultratolerancyjny emeryt znajdujący pobitą nimfomankę, opiekujący się nią i słuchający jej tendencyjnej historii, dorabiający do tego jakąś filozofię, do tego przeintelektualizowany. Dorabianie ideologii do dupczenia.
Kobieta ma wypaczoną psychikę i uzależnienie od seksu, podobne do ciężkiej choroby alkoholowej. Dorabianie do tego ideologii to tak jak dorabianie ideologii do alkoholizmu. Kompletny brak empatii i uczuć nimfomanki, pewnie podobnie wygląda przy innych uzależnieniach - narkotykach, alkoholu.
Film ponury, scenariusz kiepski, trochę "momentów" które raczej budzą obrzydzenie albo litość, niż jakieś erotyczne pobudzenie. Dziwaczność całej tej sytuacji, abstrakcyjność i oderwanie od życia. Jedna zabawna (albo może smutna) scena gdy żona zdradzana i porzucona przez męża z tytułową bohaterką wprasza się do niej z trójką dzieci.
Film przereklamowany, człowiek czeka kiedy to się w końcu skończy i będzie mógł wyjść z kina.
Czy jest tu jakaś myśl w tym filmie?
Zgadzam się z Tobą w 100%!
Jedyny moment w ten filmie, który jest warty obejrzenia, to oczywiście scena z Umą Thurman. Choć zawdzięczam to głównie tym, że Uma jest świetną aktorką, a nie że scenariusz był dobry.
Film męczący, a te, jak to ujęłaś/ująłeś (wybacz, nie jest w stanie stwierdzić, czy mam do czynienia z kobietą czy z mężczyzną :P ), pseudofilozoficzne porównania były...hm... jakby to ując, wymuszane? Jakby reżyser uparł się zrobić ,,głęboki" film, choć główny zarys całości jest prosty i łopatologiczny.
Nie polecam, naprawdę.
cały pic polega na tym, że filmów LVT nie można polecać lub nie (to jeden z wielu paradoksów, za który go uwielbiam)
chyba jednak można, bo JA, wyrażając MOJĄ opinię i po obejrzeniu przeze MNIE filmu, zdecydowanie nikomu nie polecam :)
hahahaha wypowiadam się na tym forum i wyrażam swoją opinię i ona nie ma nic do rzeczy? ahhahaha
to tak jakby polecać komuś refleksję nad obrazem, pomyśl trochę zanim coś napiszesz