PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=789275}

Nina

5,7 6 136
ocen
5,7 10 1 6136
4,9 21
ocen krytyków
Nina
powrót do forum filmu Nina

Od 5 października na dużym ekranie prezentowany jest obraz nowatorski i odkrywczy, ale niestety wyłącznie na polskim podwórku kulturalnym. Zagraniczna widownia ogląda podobne filmy co najmniej od parudziesięciu lat, czy jest to przełomowe w tej części Europy "Inne spojrzenie", głośne "Życie Adeli", czy jakikolwiek inny film o relacji między dwoma kobietami. Mowa tu o nagrodzonym w Gdyni debiucie fabularnym Olgi Chajdas pod tytułem "Nina". Jest to dzieło bezsprzecznie dopieszczone, albowiem dojrzewało ono w umysłach twórców prawie dziesięć lat i może dlatego finalnie bardzo mocno to spóźnienie da się odczuć. Do sedna zaprezentowanej przez "Ninę" problematyki...

Wojtek i Nina są małżeństwem od kilkunastu lat, które od pewnego czasu usilnie próbuje powiększyć własną rodzinę. Niestety, kobieta jest bezpłodna i na nic zdają się stosowane wcześniej zabiegi, które mają pomóc parze w zdobyciu potomstwa. Zdesperowani szukają kobiety, która zostanie ich surogatką. Sprawa nie jest łatwa i po kolejnych nieudanych próbach tracą powoli nadzieję. Wraca ona jednak wraz ze spotkaniem młodej i żywiołowej Magdy, dziewczyny pochodzącej z zupełnie innej galaktyki niż ta szara para ustatkowanych Warszawian. Najmłodsze ogniwo filmowego trójkąta pracuje jako celnik na lotnisku, bawi się do białego rana w lesbijskich klubach i co noc zmienia osobę z którą dzieli łóżko. Magda całą sobą podtrzymuje negatywne stereotypy, a przy okazji jest zaledwie parę lat starsza od uczniów Niny w liceum prowadzonym przez matkę głównej bohaterki. Akcja filmu zaczyna się od stłuczki. Nina wjeżdża w stare auto Magdy, a Wojciech będący mechanikiem postanawia je naprawić. Powoli, między parą rodzi się plan, aby to właśnie nowo zapoznana, piękna dziewczyna urodziła ich dziecko. Interakcje między bohaterami gęstnieją, powstają pierwsze komplikacje, nieporozumienia, ale rodzi się także miłość - główny trzon tej opowieści.

Warto skupić się na tytułowej Ninie granej przez Julię Kijowską. Ta kobieta teoretycznie ma wszystko:"kochającego męża", pracę nauczycielki francuskiego, "dobre" relacje z rodziną, samochód, mieszkanie... możemy tak wymieniać w nieskończoność. Jednak jest dziwną hybrydą "Panią Bovary" Flauberta z duszącą się w martwym małżeństwie "Carol" z książki P. Highsmith. Wszystko jest OKEJ, ale jednak coś nie daje spokoju, jak mówi sama bohaterka: znudziło się. Mamy wrażenie jakby jej ulubioną piosenką była "Rysa na szkle", bo czegoś wciąż brak. I wtedy cała na biało pojawia się Magda (Eliza Rycembel). Dwudziestoparoletnia dziewczyna jest wstanie rozbić to małżeństwo i wprowadzić bohaterkę w świat, który był dla niej całkiem obcy. Widzowi nasuwają się niestety pytania, czy Nina naprawdę zaczyna kochać? Czy robi to ze znudzenia, z podświadomego pragnienia "nowego", dla odskoczni? Na końcu opowieści zostaje Wojtek (Andrzej Konopka), który myśląc, że ma wszystko w garści przegapia moment odejścia własnej żony dla, jakby nie patrzeć, małolaty. Biedak budzi się z ręką w nocniku. W kulminacyjnym momencie instynkty biorą górę, przyciśnięty do muru ucieka się do przemocy i próby triumfu poprzez dominację fizyczną mężczyzny nad kobietą. Szczerze szkoda tej postaci. Widać silne starania reżyserki nad zachowaniem Wojtka w jakichkolwiek ramach. Niestety dobrze się zapowiadając kończy jako samiec, który kompletnie nie potrafi zrozumieć tego, że przez nieuwagę stracił swoją żonę, która stała się nagle "magdoseksualna". Prawdopodobnie nikt z nas nie potrafi sobie wyobrazić przyszłości tego związku, a pytania które zadaje rozżalony małżonek są zaskakująco trafne: Jak będziecie żyły? Przedstawisz ją matce?? Cała zaprezentowana sytuacja bardziej przypomina senną fantazje niż prawdzie życie. Można powiedzieć, że oglądając film jesteśmy świadkami współczesnego mezaliansu. Nina podążając za wyzwoloną od konwenansów Magdą, wcześniej czy później z hukiem uderzy w szklany sufit życia które dzięki niej poznała, lecz którym prawdopodobnie nigdy nie będzie już żyła na stałe. Nikt nie zwróci jej lat młodość poświęconych budowaniu rodziny i statusu społecznego. Główna bohaterka kilkanaście lat temu dokonała już własnego wyboru.

Film nie jest zły, nie jest też odkrywczy. Jest jaki jest ale jest nam w Polsce bardzo potrzebny. Dużym plusem są zabawne dialogi pokazujące ogromny dystans środowiska LGBT. Było wiele scen, gdzie cała sala kinowa śmiała się do rozpuku, m.in. ta z kwiatkiem w kawiarni i nieporozumieniem ws. tajemniczej "branży", również ta w której Nina wypytywała Magdę o choroby dziedziczne w rodzinie i zdjęcia z dzieciństwa. Kole w oczy fakt, że obraz podtrzymuje stereotypowe myślenie o osobach homoseksualnych w kategoriach rozwiązłości, imprezowania, czy np. faktu, że przecież lesbijki muszą koniecznie grać w piłkę! Plusem jest chociaż to, że nie krzyczy się głośno o coming outach, tematyka nie jest mocno zabarwiona kolorami tęczy, lecz przedstawia ludzki dramat po cichu i bez niepotrzebnej pompy. Irytuje wklejanie na siłę, nawet jeżeli są to role bardzo epizodyczne, kontrowersyjnych osobowości jak Maria Peszek, czy Marta Konarzewska (współtwórca scenariusza), które robią z niezależnego i wysmakowanego filmu farsę. Trzeba docenić ich chęć pomocy i wsparcie dla mniejszości, ale po co od razu pchać się na siłę do filmu.

Rzeczą godną pochwały jest estetyka obrazu. Już na pierwszy rzut oka widać dopracowanie techniczne w każdym calu, największe wrażenie robi umiejętne odwzorowanie, poprzez pracę kamery, stanów odurzenia alkoholowego, czy wywołanego paleniem trawki. Zachwycają nas zdjęcia Tomasza Naumiuka oraz muzyka Andrzeja Smolika. Niestety, Chajdas szastając sztuką na lewo i prawo ociera się o pseudointelektualny wydźwięk filmu. Smak zostaje zachowany ale pewne sceny nie są konieczne i obraz prawdopodobnie prezentowałby się o wiele lepiej bez nich (m.in. próba gwałtu i seks Magdy z mężczyzną). Pojawia się oczywista symbolika i podane na tacy kontrasty: seks Niny z mężem i z Magdą, słowa kocham cię przybierające zupełnie inne znaczenia w zależności do kogo są kierowane. W moim odczuciu, to Julia Kijowska w znacznej mierze tworzy i równocześnie ratuje ten film. Zbliżenia kamery na wiecznie pędzącą i zamyśloną twarz Niny bezdyskusyjnie zapadają w pamięci.

Nie jest prawdą twierdzenie, że "Nina" to pierwszy polski film o zaprezentowanej tematyce. Również wcześniej w polskim kinie powstało kilka podobnych obrazów, np. "W ukryciu" z 2013 r. Należy jednak oddać honory twórcom; każdy głos zabierany przez próbującą przebić się mniejszość jest godny pochwały, a jeżeli niesie ze sobą prawdziwą wartość artystyczną to zasługuje na nagrody, tak jak stało się w tym przypadku. Miejmy nadzieję, że Olga Chajdas swoim debiutem wyznaczy ścieżkę innym tego typu produkcjom, które dotrą do szerszej publiczności i zaistnieją zmuszając do dyskusji. Ten obraz ciężko nazwać wybitnym lub przełomowym, wzbudza mocno mieszkanie odczucia ale widzowie po seansie nie pozostają obojętni; to chyba największa zasługa, bo jak wiadome - tam gdzie pojawia się obojętność sztuka umiera. Możliwe, że słyszelibyśmy o nim więcej ale niestety wielki brat (wiemy, o jaki film chodzi) blokuję wszelkie drogi przebicia do dyskusji publicznej bardziej kameralnej i wyciszonej produkcji poruszającej równie ważne problemy. Bardzo żal niefortunnej daty premiery, obraz prawdopodobnie szybko zniknie z kin i wyparuje z pamięci większości widzów.

Kolorwa6284

Ciekawa recenzja i wielowymiarowe spojrzenie na film, który nadal (niestety) jest nad Wisłą potrzebny. Wielka szkoda, że data premiery zbiegła się z innym filmem i "Nina" może przejść bez większego echa.

ocenił(a) film na 5
bartek_linow

Dziękuję za słowa uznania, tak jak pisałam data premiery jest co najmniej niefortunna i prawdopodobnie film przejdzie nie zauważony. Wielka szkoda.

ocenił(a) film na 7
Kolorwa6284

Powinnaś była dodać ten tekst jako recenzję - jako komentarz może się "zgubić" - niczym data premiery Niny ;)
A byłoby szkoda, bo Twój tekst jest lepszy niż recenzja redakcyjna (która traktuje ten obraz bardzo po łebkach).

Dla mnie "Nina" jest filmem doskonałym. Czy spóźnionym? Z pewnością. Ale: "Good things come to those who wait". Jest dopieszczona formalnie, a tego mi często w polskim kinie brakuje. "Kler" był miejscami tak niechlujny, że żal było patrzeć. Dla mnie kino to przede wszystkim treść, ale ogromnie szanuję twórców, którzy mają poczucie estetyki, są drobiazgowi, potrafią detalem oddać stan bohatera (jak Kieślowski).
Jasne, że Zachód ma film o tej tematyce na pęczki, ale "Nina" wyróżnia się mocno poetycką, niespieszną narracją. Przypomina mi w tym "Niemiłość". Wszystko ma tu swój rytm, twórca wie, co chce powiedzieć.
Postaci są świetnie rozpisane, aktorstwo na najwyższym poziomie - i Kijowska i Rycembel dały z siebie wszystko, pokazując anatomię zakochania. Dla mnie jest to jeden z najlepszych filmów tego roku.

ocenił(a) film na 5
Luluonthebridge

Zobaczymy co da się zrobić z kwestią wstawienia tekstu do recenzji użytkowników na stronie filmu. Bardzo dziękuję za odpowiedź, komentarz i pozytywną opinię. Mam szczerą nadzieję, że osoby czytające mój tekst nie mają wrażenia, iż posiadam wyłącznie negatywny pogląd wobec omawianego obrazu. Wręcz przeciwnie uważam, że film jest bardzo potrzebny i zważając na debiut Pani Chajdas, a także teoretyczny debiut danej tematyki w polskim kinie film powinie cieszyć się większym zainteresowaniem. Jest to obraz wysmakowany, poniekąd zaliczając się do kina niezależnego, więc jestem niestety w pełni świadoma tego, że interesuje on okrojoną liczbę widzów. Myślę, że przyrównywanie go z dziełami Mistrza Kieślowskiego jest nie na miejscu ale chyba rozumiem zawartą w tym myśl. Tak jak napisałam, Olga Chajdas i reszta ekipy wykazała się niemałą dbałością o szczegóły i detale, dlatego dalej nie potrafię ocenić tego filmu wybierając poszczególną cyfrę. Podchodzę jednak chłodno do zbytnich pochlebstw, bo nie chcę aby ktokolwiek osiadł na laurach. W polskim kinie na tej płaszczyźnie tematycznej jest jeszcze b a r d z o dużo do zrobienia. Serdecznie Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
Kolorwa6284

Absolutnie nie porównuję Chajdas do Kieślowskiego :) Dla mnie Kieślowski był Bogiem niemającym sobie równych. Chodzi o sposób przedstawiania rzeczywistości za pomocą subtelnych niuansów, gestów, niedopowiedzeń. O liryczność obrazu filmowego. Cieszą mnie filmy, w których twórcy potrafią snuć opowieść w takiej formie.

ocenił(a) film na 6
Kolorwa6284

Oglądając byłem do pewnego momentu bardzo zadowolony. Zniosłem nawet absurd uznania za potencjalną surogatkę pierwszej lepszej napotkanej dziewczyny. A potem przyszła końcówka filmu i ten motyw z poszukiwaniem mężczyzny do seksu, próbą gwałtu i ostatecznie seksem z gwałcicielem - tu mnie mózg rozbolał.

Czy to nie jest jakaś niesłychana bzdura? Rozumiem, że ludzie przejawiają zachowania destrukcyjne, nieracjonalne, ale tu wyraźnie nie ma potrzeby. W ciążę można zajść bez zaprzeczania swojej orientacji. Ja sobie nie wyobrażam, że robię jakiś "pierwszy i ostatni raz" sprzeczny z moją orientacją. Czy takie zachowania lesbijek się zdarzają?

Od strony filmowej "Nina" by nie straciła mając zakończenie otwarte. Seks z facetem domykał formę, ale nie pasował treściowo. Treścią była zmiana punktu odniesienia. Od relacji z mężem, ułożonej, pustej, którą dziecko może emocjonalnie wskrzesić (albo zastąpić), do relacji, która żyje, w której dziecko jest zbędne i jako dopełnienie i jako alternatywa. Ramowa konstrukcja kładzie nacisk na ramę, na pewną niezmienność albo cykliczność. Czy Nina doszła z Magdą do tego samego etapu co z mężem? Oczywiście nie. Czy przewartościowała życie? Oczywiście tak. Czy potrzebuje dziecka tak, jak potrzebuje go domykanie na siłę konstrukcji ramowej? Czy obiekt (bo dziecko to MacGuffin, ale nie bohater ludzki) tak nieważny (pretekstowy zupełnie) powinien stanowić ramę?

Ale rozgadałem się, a miałem tylko spytać: czy znane są w świecie takie heteryckie wyskoki lesbijek na seks z homofobami-gwałcicielami?

ocenił(a) film na 4
hyrkan

No dokładnie. Film byłby całkiem dobry, gdyby nie ta scena. Mam wrażenie, że sporo można byłoby z niego wyciąć i byłby o wiele lepszy. Dobrze, że Magda nie uwiodła reszty rodziny Niny: matki, siostry, babki! :D

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones