Właśnie, jest jakieś "ale". Raziło mnie w tym filmie kilka rzeczy, najbardziej chyba nie potrzebne moim zdaniem natężenie golizny. Po co to wszystko? Bez tych kilku scen film by nie stracił. Co innego sceny przemocy - jest to mocny film, zrobił go Fulci, więc wiadomo czego się należało spodziewać. Nie ma tutaj typowego klimatu znanego z filmów "Miasto żywej śmierci" czy "Siedem bram piekieł". Jest to po prostu thriller (czy giallo) nie horror. Nie chodzi tutaj o straszenie widza nadnaturalnością, ale samą przemocą.
Ciekawy był odgłos jaki wydawał morderca, przez cały seans zastanawiamy się kim jest ów sadysta. Można się po jakimś czasie domyślić, ale reżyser podsuwa także mylne tropy. To jest na plus.
Na minus muzyka - nie tworzy klimatu.
Poza tym film ogląda się dobrze, choć nie spodziewajmy się rewelacji. Ot spędzić te półtorej godziny w towarzystwie mordercy i jego krwawych żniw.
6/10