O północy w Paryżu
Nie jest to film, który zapada w pamięć i do którego się wraca. Można go zobaczyć, ale jeden raz w zupełności wystarczy. Właściwie to nawet trudno powiedzieć o czym on jest. Bo jak ocenić film, w którym główny bohater szuka weny i pomocy w pisaniu swojej książki u pisarzy ubiegłego stulecia dawno przebywających już na łonie Abrahama. Czy są to majaki pijanego człowieka, sny, czy podróże w czasie tego wam nie powiem ale dla mnie to jak na komedię romantyczną to film jest za mało śmieszny i za mało romantyczny, jak na dramat, za mało dramatyczny a na obyczaj zbytnio oderwany od rzeczywistości. Jedyne co można o nim powiedzieć – o jego przesłaniu o ile faktyczne takie w nim było to aby zawsze szukać i być czujnym, bo to co się nam wydaje już ustalone i pewne w cale takie być nie musi i nigdy nie wiadomo co nas może spotkać. Jakiś drobiazg może odmienić nasze życie.
Spotkałem się z recenzjami, które wręcz gloryfikują film ze względu na zdjęcia Paryża. Faktycznie ładne ale w filmie chyba powinno chodzić o coś więcej, bo jak będę chciał zobaczyć fotki Paryża czy innego miasta to kupię jakiś album ze zdjęciami zamiast iść do kina.
a nie sądzicie jednak, że jest to jeden z najbardziej udanych filmów Woody’ego Allena ostatnich lat? ja go w N na VOD obejrzałem w nocy i sądzę, że Carla Bruni podnosi walory estetyczne tego filmu
nie dla ignorantów? toż ten film prosty jak budowa cepa, ot nie mówię że brzydki bo ładny
no niezupełnie, bo załóżmy, że ktoś o sztuce nie ma najmniejszego pojęcia (chociaż to raczej rzadkie przypadki), nie wie kim jest Dali, Picasso czy Hemingway. Dla takiej osoby ten film nie ma najmniejszego sensu. Więc pod tym względem to nie jest film dla ignorantów. A że jest prosty jak budowa cepa to się zgadzam
Morał wcale nie jest w tej komedii najważniejszy, ważne są doskonałe postacie. Myślę, że polski widz nie jest zbyt dobrze przygotowany na oglądanie tego filmu, bo Hemingwaya czyta się jedną dość kiepską książkę, fitzgeralda wcale, a o T.S. Eliocie to mało kto w ogóle słyszał. A najśmieszniejsze w tym filmie są nawiązania do życia i twórczości postaci. Ale Picassa i Daliego to raczej wszyscy znają. I nie mogę uwierzyć, że się nawet nie usmiechnęliście jak Dali mówił o nosorożcu.
A tak poza tym, to też uważam, że to nie jest komedia przy której człowiek tarza się po ziemi ze śmiechu. Ale ma niezwykły klimat i nieodparty urok.
dla ignoramtów - bo może się tak poczułam z przymrużeniem oka;) a z resztą się zgadzam, film nie jest zły. zabawny choć zaznaczam że nie mówię tu o arcydziele. ale tak zbieżne opinie jednak skłaniają mnie ku tej negatywniejszej stronie:)