ostanie pół godziny (od kiedy Ripley schodzi do gniazda) mocno słabuje i poziomem zbliża się do Prometeusza czy innego Aliena 4. No i boli również obdarcie xenia z tego poczucia że mamy do czynienia z organizmem doskonałym o czym mówił Ash w "jedynce".
Faktycznie logiki nie za wiele, ale kurczę klimat i jeszcze raz klimat plus wspaniała Weaver/Ripley. A gdy Bishop w ostatniej chwili pojawia się jednak z ratunkiem to mam ciary! Może też dzięki cudnej muzyce Hornera.
Niestety ostatnie pół godziny jak odpadł nasz biedny kapral to - coś co nie ma najmniejszej racji bytu.
Jednoosobowa armia w postaci urodziwej jak kierowca tira Ripley ratuje z rąk Obcych dziewczynkę wyposażona w karabin i owinięty taśmą miotacz. Bez zapasowych magazynków , chyba nie nauczyła się ich zmieniać. Beż żadnej nauki strzelania, wybija cały tuzin obcych sama, pomijając brak jakiegokolwiek przeszkolenia. Co czyni tą scenę jeszcze bardziej naciąganą.
Końcówka to już brak słów. Gdyby użyła bojowego pancerza z uzbrojeniem wierzyłbym w jej sukces. A tu zwykły podnośnik, bez osłon i opancerzenia wygrywa walkę z najsilniejszym Obcym.