Wiele razy moim zarzutem dla etiud filmowych młodych twórców jest to, że historia była za mała i kończyła się np. w połowie filmu. Tutaj okazuje się, że nie zawsze to musi to dyskwalifikować obraz. Tutaj historia jest bardzo prosta, ale dzięki stworzonej atmosferze, zdjęciom i grze aktorskiej film ogląda się świetnie. Brawa dla Piotra Domalewskiego za reżyserię i Igorowi Połaniewiczowi za zdjęcia.
Ocena: 6+
Szanuję Twoja opinię, ale skoro go oglądałeś ten film i to do końca, to może dla innych podałbyś jakiś zarys fabuły?
Dodałem zarys do filmu, ale zanim zostanie zatwierdzony to trochę potrwa, więc podzielę się opisem i tutaj, w komentarzu.
Historia jest nadzwyczaj prosta i widz ma wrażenie, że wręcz toczy się w czasie rzeczywistym. Pewnej nocy do popegeerowskiej wsi przybywa zagraniczny gość. W atmosferze konspiracji z dworca odbiera go sołtys, który następnie zabiera gościa na objazd po okolicznych ziemiach. Przez cały czas filmu trwają domysły kim jest ów przybysz? Przedstawiony jest jako inwestor, osoba zainteresowana gruntami pozostawionymi po PGR, ale jednocześnie nikt do końca nie jest pewien jego zamiarów.
Jak pisałem wcześniej największym atutem filmu jest atmosfera stworzona przez operatora i tajemniczo prezentujące się w nocnym świetle plenery. Według mnie film wart obejrzenia, choć równie dobrze ktoś mógłby go uznać za nudny.