Spokojny człowiek, spokojna praca, spokojny kraj i miasteczko...do czasu, bo pojawia się mafia, -chociaż to tylko taka namiastka- która jednak burzy cala idylle Norweskiego pejzażu.
Typowe skandynawskie kino, trochę odsunięte od produkcji amerykańskich , minimalistyczne,a zarazem bardzo wciągające przez swój naturalizm.
Niewątpliwie akcja wciąga, chociaż czasem sceny, dialogi są jak żywcem wzięte z humoru Monty Pythony co jest atrybutem filmu.
Specyficzny Hrabia i jego fryzura, który nie wie co z sobą zrobić, (płacze,całuje, zabija w dziwny sposób),portki w jego rozbitym małżeństwie nosi zona która jest bardziej przekonywująca i to ona mogłaby zarządzać dystrybucja narkotyków :)
Zastanawia mnie gdzie tu Tarantino?! To zupełnie inna bajka, (to nie Pulp Fiction czy Jackie Brown..), to tylko dobry flim norweski,którego ogląda się z zaciekawieniem ale nigdy nie zostanie filmem kultowym jak np.Pulp Fiction.
Skandynawska kinematografia przyzwyczaja od już wielu lat do niezłych pomysłów, koncepcji i scenariuszów które potrafią realizować konsekwentnie, dzięki czemu na wielu festiwalach są one doceniane i nagradzane.
ja daje 7/10