"rodztwo" kojarzy mi się z rodzeniem , a więc - z układem ściśle hetero.
Wydanie na świat tak poczętej osoby może obciążać ją genetycznie , i skazać na olbrzymie piętno społeczne - co jest - oczywiście Wielkim Złem.
Tu jednak nie ma żadnego "rodztwa" , jest wielka miłość braterska , poszerzona o bliskość fizyczną .
Wydaje się więc , że "kazirodczość " jest tu przedemonizowana.
To racja kazirodztwo w tym wydaniu jest niegroźne, raczej dziwne. Mam takie mieszane uczucia, jesli o to chodzi.
Cały film mnie zmieszał, był piękny, ale bardzo prosty i nie życiowy, Absolutna akceptacja homoseksualizmu braci. Jest w tym dodatkowy sens moment w którym bracia zostają praktycznie bez rodziny i mają tylko siebie a i tak przychodzi czas wyboru pomiędzy sobą a drugą osobą, film pokazuje że miłość i poświęcenie dla drugiej osoby jest najważniejsze i jest jedyną drogą do szczęścia co jest trochę naiwne. Sam film jednak wizualnie piękny. Trochę romans w wersji geyfriendly.