20 lat na karku, a ja w końcu zabrałem się za obejrzenie Odlotu, a właściwie UP, bo oglądałem
to w wersji oryginalnej.
Co tu dużo mówić, mimo wszystkich doświadczeń, które przeżyłem odkąd mając kilka lat
oglądałem Króla Lwa, czy Toy Story, animowane filmy Pixara nadal mnie wzruszają. Skłaniają
do refleksji nad własnym życiem, sensem jego i priorytetami. Film Odlot przedstawia
najpiękniejszą (bo najprostszą) wizję miłości jaką widziałem. Wspólna pasja i choroba
przerywająca sielankę. W naszych czasach bardzo często spotykana kolej losu.
Przemiana, jaką przechodzi główny bohater, wzruszenie, jakim napawa końcówka nie
pozwoliło mi ocenić inaczej tego filmu, niż dając mu 9.
I robiąc sobie maraton filmów Pixara cieszę się, że pomimo tego mijającego czasu i
wchodzenia w szary świat odpowiedzialności, brutalnej prawdy o życiu, te filmy nadal potrafią
mnie wzruszyć i przypomnieć o tym, o czym zapomina się na codzień...

I tutaj po prostu moje pytanie do was, coby rozpocząć dyskusję:
Macie podobnie?