Powiem szczerze że podchodziłem sceptycznie do tego filmu, gatunek, ograniczone środki czy też
chociażby miejsce produkcji zechęcały raczej do umiarkowanej ostrożności. Jednakże po raz
kolejny muszę stwierdzić że tam gdzie pojawia się świetny pomysł na film, pomysł który zapewne
niejednokrotnie w mnie lub bardziej podobny sposób został już "wydrylowany" na ekranach kin
dzięki niskiemu budżetowi niewątpliwie zniechęca mnie do szukania odniesień a bardziej pragnę ten
obraz traktować jako dzieło w kategoriach innowacyjnego odświeżenia. Tak jak amerykański "Ink"
tak i ta rosyjsko - ukraińska produkcja daje dowód że dzięki "braku" pieniędzy końcowy efekt może być
elektryzujący, niełatwy do zapomnienia z nutką nostalgicznego a zarazem dekadenckiego
romantyzmu.Każdy z nas cierpi na chorobe zwaną cywilizację, każdy z nas pragnie wytchnienia,
miłości czy nawet terapeutycznej samotności wyzwalającej w nas dawno skrywane uczucia takie
jak szczerość, radość z rzeczy wydawać by się mogło niewartych uwagi i nieistotnych na pierwszy
rzut kosmopolitycznego oka... Dom, woda i dwójka ocalałych.. woda jako element krajobrazu, jako
element ciszy i oczyszczenia z konsumpcyjnego smogu znajduje jeszcze jedno zastosowanie,
staje się barierą oddzielająca nasz dom, nasz umysł od tego co jest po drugiej stronie brzegu,
Gęsty klimat, stonowane kolory, efekt jakby ze starego kina sprzyja refleksji nad tym kim jesteśmy,
kim chcielibyśmy być a na co nam się nie pozwala... Czy tak jak główny bohater wybierzemy drogę
zbawienia narzuconą przez konwenanse żony, elektryka i kolejnego posilku czy też wbrew
zdrowmu rozsądkowi zachowamy jakąś część tylko dla siebie i dla tej jednej osoby którą nie
będziemy zmuszeni sobie tylko i wyłacznie wyobrażać... Tego sobie i wszystkim życzę,
właściwego wyboru...