Wiele tytułów jest nielogicznych. Np. wielki film Kobayashiego "Seppuku" w Polsce występuje pod nazwą "Harakiri"... O zgrozo, przecież harakiri jest pogardliwą nazwą na seppuku, jaką podczas wojny wymyślili Amerykanie, a na pewno w Japonii jest traktowana jako nazwa wulgarna i obraźliwa.
Generalnie masz rację z olimpiadą i igrzyskami, w znaczeniu tradycyjnym, ale niestety znaczenie obu terminów sie zatarło siłą rzeczy, co zostało uwzględnione w słownikach, więc językowo nie jest błędem dziś nazywać igrzysk olimpiadą, troche szkoda.
Dla mnie nie ma czegoś takiego, jak "zatarło" i "uwzględniło". Olimpiada to okres między Igrzyskami. Koniec kropka. Niechlujstwo językowe powinno być tępione i karane, np. chłostą. Niedługo "zatrze się" i "uwzględni" w słownikach takie słowa, jak: poszłem, karnister, rynce (ręce), czymu (trzy krowy) itd
Mistrzu słowa!! Bierz bat i wal się w czoło, jeśli jesteś konsekwentny. „Okres czasu” to większy gniot niż te wszystkie, które wymieniłeś.
Tyle że film pod takim tytułem trafił do kin w 1966 roku, czyli w okresie, kiedy państwo całkowicie kontrolowało dystrybucję filmów – począwszy od decydowania o tym, jakie filmy mogą zostać w Polsce wyświetlone/wyemitowane, skończywszy na ustaleniu poprawnego polskiego tytułu. Skoro przeszedł tytuł „Olimpiada w Tokio”, to najwidoczniej w latach 60. słowa „olimpiada” można było używać w odniesieniu do Igrzysk Olimpijskich i nie było to błędem. Tym, którzy za komuny zajmowali się filmami, równie dobrze można zarzucić że „Les tribulations d’un chinois en Chine” wszedł do polskich kin pod tytułem „Człowiek z Honkongu” – dziś to błąd, a w tamtych czasach najwidoczniej polską nazwą „Hongkongu” był „Honkong”. Nie mówiąc już o „The Terminator”, który nie wszedł do kin pod tytułem „Terminator”, bo wtedy jeszcze to słowo oznaczało osobę będącą na terminie u mistrza, a dziś już wszystkim się kojarzy z Arniem albo informatyką. Język się zmienia i to, że dziś coś jest niepoprawne, nie oznacza wcale, że było takie pół wieku temu, kiedy wymyślano polski tytuł.