Już pierwsza scena razi. Dalej mamy szablonowe postaci w szablonowych rolach, szablonowych czarnych bohaterów, przewidywalną aż do bólu każdą kolejną sekwencję fabularną, zazwyczaj opatrzoną dodatkowo patosem. Nawet budowanie tzw. dramaturgii opiera się na mocno wyświechtanych schematach.
Interesujące są dopiero archiwalne filmy i zdjęcia pokazane na końcu. Bez nich dałbym 3/10, bo to naprawdę kolejna nieudana produkcja Netflixa.
liczyli, że Kapitan Ameryka uratuje świat a ten uratował "raptem" kilka tysięcy ludzi, na dodatek Żydów... :D