(SPOILER ALERT!!!)(SPOILER ALERT!!!)(SPOILER ALERT!!!)(SPOILER ALERT!!!)
Czy tylko ja po obejrzeniu filmu odczuwałem niesmak, że lekarz przeżył i poleciał do Francji,
a bohaterowie których naprawdę dało się lubić poumierali i to jeszcze dokładnie przez albo
dla niego. Minister zdrowia - zabity przez niego, żona Amina - zabita przez niego, bo młody nie
uchował pały w spodniach. No i kolejna porządna postać czarnego doktorka odstawiła
centralnego kamikadze, dla człowieka, którego nawet nie lubił. Mimo że ma rodzinę...
Słowem - film niezły, bohater do bani. Rozumiem, że może i nudne by było jakby był
jednowymiarowy, czy też w stu procentach "biały". Ale tutaj to już przegięli w drugą stronę.
Toć to wcielenie zła! I my mamy mu kibicować? Nie oszukujmy się - Last King of Scotland to
nie jest kino moralnego niepokoju, tylko czyste kino przygodowe z odrobiną akcji.
Powinniśmy ściskać kciuki, żeby bohaterowi udało się wyjść z opresji. A ja przez cały film
myślałem, żeby gościu w końcu kojfnął, bo jego licznik zabitych powoli zawstydza Amina.