Obejrzałam pierwsze 1,5h filmu i nie dałam rady dotrwać do końca. Doceniam gigantyczny ładunek artystyczny, oryginalność, czasami nawet przewrotność i treść jaką w sobie niósł, ale film był tak potwornie nudny, że nie mam ochoty do niego wracać. Oceniam (oczywiście subiektywnie) jako nieporozumienie.
Film jest bardzo ciekawy. Doskonale zrobiony, poetycki, a równocześnie dobrze koresponduje z esejem Brodskiego "Półtora pokoju". Twórcom udało się uchwycić to, co w poezji i prozie Brodskiego najbardziej istotne: stoicyzm, dystans, ("sztuka dystansu"), niedostrzegalne, lecz ważne upływanie czasu i to, co w nim stałe i zmienne, ironia, subtelne poczucie humoru. A poza tym - piękny portret Pitra, miasta tak Brodskiemu bliskiego, szarość Newy i kłębistość obłoków, piękna muzyka, koty.
Ale by docenić ten film, trzeba mieć pojęcie o tym, kim był Brodski, o rosyjskości, o latach powojennych w tamtym kraju.