W lekkim półmroku, wśród delikatnych mgieł i miękkich zdjęć rozgrywa się dramat czułości i wrogości, niedopowiedzeń i braku akceptacji, chęci zmiany i potrzeby przełamania lęku. Prowincja. Niewielka stadnina koni, którą Mikołaj od śmierci ojca prowadzi sam. Ma jednak gościa, który mu pomaga. W nocy ktoś niszczy płot. Dziki? Wiatr? Tylko czy dziki i wiatr chadzają z latarkami i robią aż tyle hałasu? Reżyser i operator Tomasz Wolski snuje swoją "balladę" z delikatnością dokumentalisty. Wydarzenia obserwuje z pewnej odległości, bywa że w planach ogólnych, buduje psychologiczne napięcie w opozycji do tego, do czego przyzwyczaiło nas kino Ingmara Bergmana. "Z daleka" działać może równie mocno, co "z bliska".
Do odziedziczonej po ojcu stadniny wprowadza się nietypowa para, Mikołaj i Leszek. Gdy Mikołaj odkrywa, że któryś z mieszkańców wsi zniszczył drewniany płot gospodarstwa, zaczyna obsesyjnie go naprawiać. Ale czy płot jest jakąkolwiek ochroną dla relacji przeszczepionej w nieprzyjazne środowisko?