W tym temacie dyskusję prowadzą uczestnicy wakacyjnego maratonu filmowego, co nie znaczy, że komentarze innych użytkowników portalu są niemile widziane - wręcz przeciwnie - włącz się śmiało do rozmowy, jeśli masz tylko ochotę :)
Więcej o maratonie wakacyjnym przeczytasz tutaj: http://www.filmweb.pl/blog/entry/494523/(+).html
_____________________
Uwaga!!! Komentarze w tym temacie mogą zawierać [SPOJLERY]
Z szarego prochu powstałeś i w proch szaleństwa się obrócisz...
"Moi przyjaciele, żyjemy w ludzkim kraju, gdzie buduje się krematoria. Ale nie bez powodu, czy tylko po to, by je zwiedzać. Po zgryzotach życia, pozwalają ludziom na spoczynek i przemianę w proch. Mam wspaniałą książkę o Tybecie, na przykład strona 38: Cierpienie jest złem, którego musimy się pozbyć lub przynajmniej złagodzić. Im prędzej człowiek obraca się w proch, tym prędzej jest wolny... przemieniony... oświecony... odrodzony..."
To słowa głównego bohatera, ojca rodziny, obrotnego biznesmena, palacza zwłok. Czy jest to człowiek nienormalny? – jak to umieszczono w opisie filmu? W innym czasie, innym miejscu wiódłby pewnie spokojne życie. I on winny i inni.
"Nikt nie będzie cierpiał. Ocalę ich wszystkich . Cały świat..." szepcze główny bohater do siebie, do widza. To pełznie niepostrzeżenie Holocaust. Kiedy można było to powstrzymać? Czy można było to powstrzymać? Jak? A może nadal się tli w popiele?
Jak dla mnie wspaniały film - Rudolf Hrusinsky hipnotyzuje swoim oślizgle dobrodusznym uśmiechem, kocimi ruchami, zmarszczkami niby dobrodusznymi wokół oczu, gdy czesze zwłoki grzebieniem i tym samym grzebieniem powoli czesze siebie za moment. I ten montaż Jaromira niwelujący czas i przestrzeń albo technika "rybiego oka" np. w scenach zupełnej fiksacji. Wyczytałam, że "Palacz zwłok" został umieszczony na 8 miejscu w rankingu stworzonym przez Project 1000 z okazji 100-lecia czechosłowackiego kina. Na pierwszym miejscu wyróżniono "Małgorzatę, córkę Łazarza" Vlacila, ale ja osobiście wyżej cenię niepokojące dzieło Herza. Czy słusznie? Hmm... :)
Chyba jedna był nienormalny, tylko w dzisiejszych czasach nikt by tego nie zauważył, bo dziś nie ma warunków sprzyjających rozwojowi jego nienormalności. Wtedy też nikt nie zauważał, bo same czasy były nienormalne.
Widać to po tym, jak przy każdej okazji nawiązuje do spopielania ciałk i unoszeniu się dusz w eter. Nawet przy Wigilii! A rodzinkę miał tak wytresowaną, że nikt nie ośmielił się trzasnąć go w papę :)
Film naprawdę jest mistrzowski. Ten "oślizgle dobroduszny uśmiech" Hrusinsky'ego wywołuje ciary na plecach. Tacy właśnie musieli być naziści, mordujący ludzi słuchając Bacha.
9/10
POPIELEC
o panu Kopfringlu nie można powiedzieć żeby był człowiekiem normalnym. ale nie jest z nim jakoś tragicznie. do czasu, aż w końcu odbija mu do reszty. film w klimat wkręca widza powoli i ospale, ale warto cierpliwie czekać aż panu Kopfringlowi odbije, bo co w tedy się dzieje... :))
od początku. ten wkręcający klimat tworzą od początku m.in. fajne zdjęcia, sam film trochę wygląda jak przeglądanie starych fotografii w jakimś albumie znalezionym gdzieś na strychu. czasem nawet obraz bywa tak wykadrowany jakby niedzielny fotograf pourywał ręce i nogi. fajny jest też montaż. z powsadzanymi różnymi urywkami np. kocurem, i z płynnymi przejściami z ujęcia na ujęcia. zakamuflowany nieco, wisielczy humor też dodaje smaku.
najbardziej mi się podobała ta schiza pomieszana z grozą w ostatnich fragmentach filmu, to przekonanie Kopfringla o konieczności i pożyteczności powierzonej mu misji, te wplecione mimochodem motywy danse macabre i motywy Dalekiego Wschodu - niezamierzonej inspiracji dla ideologii nazizmu hitlerowskiego.
Czyli zdjęcia, montaż, fabuła schizująca, aparycja głos i gra Kopfringla :)
Ten film tak się skrada do umysłu, już początkowe fragmenty w zoo nie są przeciętne ani normalne - a najgorsze jest to, że dzieląc przez cały czas punkt widzenia świata z głównym bohaterem, słuchając i widząc co on, krok po kroku idziemy z nim w to wariactwo, że już nawet tego wariactwa nie widać jak eksploduje.
Ale co Ci się nie podobało w filmie - bo coś się nie podobać musiało patrząc na ocenę? Tak z ciekawości pytam :)
nic specjalnego, wszystko mi się podobało tylko, że nie jakoś nadzwyczajnie ;]
zwłaszcza do momentu zebrania Żydów. to co później to sam miód, ale to co wcześniej trochę przyciężkie i dość męczące. ale cóż taka konstrukcja i taki pomysł, jak pisałem warto być cierpliwym :) jednakże nie jest to raczej taki film, który trafiłbym o północy gdzieś w telewizji i wolał go oglądać niż iść spać :)
faktycznie niezbyt lubię takie filmy.
ale dlaczego Ty katowałaś, wspólnie ten film przecież wybraliśmy w wolnych wyborach :))
a nie pisałem nic o grze, bo Hrusinsky odwalił kawał roboty, ale też akurat nie lubię tego aktora. grał też w "Postrzyżynach" w drugim planie, ale zwłaszcza za oba Szwejki mam jeszcze urazę :) w tym szczególnie druga cześć to istna tragedia była :)
Ej, nawka. Nie lubię pisać komentów po Tobie, bo muszę powielać ;p
Mam dokładnie takie samo odczucie. Ten obraz mnie zahipnotyzował niemal. Ta podróż przez 'rozwój chorby umysłowej' czy jak kto woli 'poddawanie się ideologi nazistowskiej' Karla nie pozostawia obserwatora z boku, ale włącza go weń jak członka rodziny, lub zaufanego pracownika. Karl z szelmowskim uśmiechem zwraca się wprost do kamery, mówiąc do widza. Tak jak zręcznie ustawia twarze dzieci - swoich rozmówców.
Bardzo fajna charakterystyka postaci nietypowymi ujęciami, zbliżeniami na pół twarzy lub odległymi kadrami.
Montaż cudowny, zostawia tą niepewność, gdzie jest bohater, do kogo mówi, po której stronie rzeczywiście stoi? Bo przecież przy pierwszym kontakcie skrzętnie proponuje migdały. Co zatem staje się języczkiem uwagi? Ta jego ideologia, czerpana z księgi o Tybecie? Ziarno trafia na podatny grunt, a sztuka propagandy, demagogii i manipulacji dopełnia dzieła. I oto mamy wyjaśnienie dla jednej z większych zagadek XX wieku. Jest to rozwiązanie zaserwowane w psychodelicznym klimacie wątpliwej poczytalności, ale ono chyba takiego klimatu wymaga.
Wracając do montażu. Połączony z fenomenalnym kadrowaniem wnoszą do obrazu ogromną swobodę. Zdarzenia na ekranie nie są wymuszone, wszystko dzieje się powoli i płynnie, wedługo piekielnie solidnego planu. W tym szaleństwie jest swoista perfekcja. Brawa też za narracje, bo choć nie słyszymy myśli bohatera to znamy jego zdanie w każdej sytuacji, a jednocześnie nie wiemy (?) co naprawdę siedzi mu w głowie. Czy ta pięknie skrojona idea nie jest spłodzona na potrzeby aktualnej koniunktury?
Jak to powiedział (parafrazuje) prof. Siletsky w "Być albo nie być":
"Stoję po stronie wygranych"
Odniesienia do umiłowania piękna, muzyki tylko potwierdzają fakt, że geneza totalitarnych ideologii nie jest jednoznaczna i prosta.
Karl z oświeceniem wymalowanym na mordce zdaje się być ponad wszystkim i wszystkimi. To inny typ człowieka, na którego nie da się wywrzeć nacisku, który pokrętną retoryką zamyka usta interlokutorom. Ta jego bezrefleksyjna pewność słuszności własnych przekonań przeraża, a jednocześnie jest przecież nam bardzo bliska.
"Klatki są dla niemych stworzeń..."
[9, ulubiony]
Na to jest bardzo prosta recepta :P Wystarczy pisać przede mną, a wtedy ja będę powielała ;)
Była taka ciekawa rok temu chyba dyskusja czy też prawie dyskusja na fw o tym czy sztuka idzie za rączkę z totalitaryzmem i kto kogo ciągnie. Tylko nie mogę teraz znaleźć linka do niej - może moderacja hasała, nie wiem.
Tylko czy on był nienormalny? Takich ludzi jak on, czy też prawie jak on było bardzo bardzo dużo i nadal masa ich żyje mając się całkiem nieźle i płodząc kolejne pokolenia. Czy oni wszyscy byli nienormalni? Czy też czasy były nienormalne? Tylko że, czy to ludzie tworzą czas w jakim żyją, bo patrząc z drugiej strony czasy z pewnością człowieka kształtują. Nie będę może jednak tutaj diagnozować psychiatrycznie bohatera fikcyjnego, choć jest on fascynujący ze swoim obniżonym krytycyzmem i tzw egosyntonicznymi objawami narcystycznych zaburzeń osobowości. W każdym bądź razie na film trafiłam przypadkiem, taki opis co jest na fw wcale mnie nie zachęcił wbrew pozorom - tylko film odebrałam w sposób tak zawiły, że sama w pełni satysfakcjonującego opisu własnego nie potrafię umieścić. Aha i nie zgadzam się, że na bohatera nie da się wywrzeć nacisku, on mi się zdaje bardzo podatny na nacisk - tylko że naciska na niego właśnie ta ideologia.
Nie wiem czy był nienormalny. Na pewno był papierowy i nieprawdziwy, przynajmniej chcemy żeby był z dzisiejszej perspektywy.
A nacisku na niego się nie wywierało jako takiego. Nie był podatny na groźby czy kwestionowanie swojego zdania. Chłonął to co mu się zgadzało z własną ideologią (choćby marginalnie), albo to co mu sie opłacało w danym momencie. Troche jak dziecko powtarząjąc zasłyszane slogany. Chodzi mi o to, że to zachodziło właściwie bez jakielkowej presji. O to, że bez żadnych gróźb, ani klarownych nakazów zapałał nienawiścią do Żydów, których osobiście znał i cenił.
Tu jest chyba klucz.
co to za pytanie czy nienormalny czy też normalny aby? za przeproszeniem, ale odje***o mu konkretnie :)
W sensie że nie ma ludzi normalnych :P
Nie sądzę, aby to była nienawiść do Żydów, którą zapałał. On ich chciał uratować, wszystkich ludzi w zasadzie uratować - miał misje, cel i go realizował krok po kroku. Nie było w nim empatii zbyt wiele, żeby to była nienawiść czy inne uczucie jako takie do ludzi. Swoją rodzinę myślę traktował powierzchownie, w ten sam sposób powierzchowny znajomych Żydów czy współpracowników.
Była to moim zdaniem w filmie presja czy nacisk, która to nie musi być tylko groźbą , ale też kuszeniem czymś czego się pragnie. Sądzę, że nie o pieniądze mu chodziło - w sensie opłacania się interesu - ale bardziej o (trudno dobrać odpowiednie słowo) ...splendor, prestiż czy jak to nazwać. Chciał być kimś wyjątkowym, Dalajlamą narodów - specjalną rolę w wyrugowaniu cierpienie dla siebie widział. A naciskali na niego. W filmie są przeskoki czasu, ale kilka razy wspominano, że armia niemiecka stoi na granicy. Jest w pewnym sensie groźba interwencji. A poza tym kuszenie blond prostytutkami - co trochę mu minę kwasiło, bo lubił bardziej brunetki. Ogólnie to on się chyba bronił przed tym, co mu kadził kolega nazista z lat dawnych. I ja odniosłam wrażenie, że to ześwirowanie końcowe też było formą obrony przed tym co zrobił. Ale mogę się mylić :)
'[...]nie ma ludzi normalnych :P'
ano :)
"jeśli wydaje ci się, ze jesteś normalny, to znaczy, że jesteś niedoinformowany" - nie pamiętam
"w szalonym świecie tylko szaleńcy są normalni" - z Ran, Kurosawy
"nie ma ludzi niebezpiecznych dla otoczenia, to otoczenie jest niebezpieczne dla nich. oni się tylko bronią" - nie dokładnie, Pamiętnik narkomanki, B. Rosiek
Nie mylisz się ;) Mam bardzo podobne zdanie (wbrew pozorom). Nienawiść powinienem był ująć w cudzysłów. My bad. Bo oczywiste, że to nie było 'uczucie'.
Ja tylko nie mogę dociec na ile to było zapalenie 'sztuczną ideologią', a na ile koniunkturalizm jednak. I nie ten w sensie interesu, ale w sensie pozycji społecznej już raczej tak. Zabawne swoją drogą, że Karl tak się ucieszył z objęcia stanowiska kierownika i tak się tym chlubił przed ludźmi, których chciał uszczęśliwiać kremacją ;)
Tak naprawdę pan palacz był wielkim egoistą i narcyzem, co zresztą świetnie zostało uwydatnione za pomocą narracji i pracy kamery. Wygląda to tak jakby świat obracał się w okół niego, jak gdyby on był kluczową postacią na drodze rozwoju nazizmu w Europie.
I to mi się właśnie w tym filmie najbardziej podoba, że on jest w centrum przez cały czas bez żadnych wyjątków. Tak wygląda nasze życie - nie jesteśmy obok, ani nie mamy wglądu w to, co dzieje się gdzieś indziej - wykluczając medialne wielkie braty czy coś w tym stylu. I przez większość życia jesteśmy sami ze swoimi myślami, coś słyszymy od innych, coś im sami powiemy, coś zrozumiemy albo i nie zrozumiemy, co mówią, coś zrobimy, czasem dobrego lub złego bardziej i mniej. I świat obraca się wokół nas, takiego wrażenia strasznie ciężko się pozbyć. Nawet ten twardy altruizm jest wynagradzany zwykle lepszym samopoczuciem.
Może większym wstrząsem o kluczowej postaci nazizmu byłby porządny fabularny film o Mengele, tak jak on myślał i sądził w swoim życiu.
Bez przeprowadzania jakichś głębokich psychoanaliz, już od pierszych kadrów było widać, że pan Kopfringl ma trochę kuku na muniu(brawa dla Hrusińskiego). Jegomość odbierał rzeczywistość przez obiektyw naprędce sklecony z elementów wyrwanych z kompletnie nieprzystających do siebie filozofii. W momencie, gdy w trakcie pogadanki do rodziny, z sobie właściwym spokojem sprzedał kopa kotu, niemal dokładnie miałem w głowie finał opowieści.
Żeby nie było, żem beton dogmy, dźwięk pochwalę. Muzyka znakomita, a ten motyw zawsze przewijający się w 'świątyni śmierci' - nie ma bata, twórcy Planescape Torment oglądali Palacza Zwłok. ;>
"Jestem abstynentem. Nawet nie palę." - ileż razy mi zdażyło się podobną formułkę wygłosić w dosyć analogicznych sytuacjach. Autentycznie, ciarki przeszły mi po plecach...
8/10
niepsujących filozofii pozornie. nazizm niemiecki ma pewne podłoże właśnie w zbliżonej filozofii - hinduskiego buddyzmu bodajże, Martin mnie pewnie poprawi jakby co :)
i w filmie to chyba nie jest przypadkowe. ale to tak poza tematem.
Na pewno nie jest przypadkowe. Nasz kremator konkretnie tybetańskim buddyzmem się zachłystnąć raczył. Niestety tak wyrywczo, ułomnie i opacznie nauki Buddy do rzeczywistości odnosił, jak opacznie kombinują ludzie zestawiający w ogóle tantrę z hitleryzmem.
Gdybym miał ochotę poczytać sobie pozaprogramowo o naziźmie, to mam namiary na dużo lepsze źródła niż wywody Martina. ;)
Ech, dobrnąłem do 40 minuty i pan Kopfrkingl, mógłby mnie już pogrzebać, gdyby nie to, że był palaczem ;)
Nie udaje mi się zahipnotyzować, nie wiem jak Wy to robicie ;)
Może się jeszcze przemogę, gdyż piszecie, że najciekawsze dopiero przede mną.
Film niesamowity !Zdecydowanie. Dawno czegoś takiego nie widziałem. Start seansu o 21, po czym nie dane było mi usnąć przez parę godzin.
1. Aktor główny ze swoim wszędobylskim uśmieszkiem i miłym potulnym tonem nawet w momencie gdy morduje własną rodzinę.
2.Postać właściciela restauracji, biznesmana, palacza zwłoka , ojca rodziny, przykładnego obywatela, w której dokonuje się przemiana.Na złe.
3.Wątek historyczny- Czechy w obliczu utraty suwerenności. Nazizm w natarciu.
4.Muzyka !! i ta w krematorium i ta prawie podprogowa, niepokojąca uderzająca w tony dark ambientu przez większość filmu.
5.Fabuła:kolejne, rutynowe wręcz dni z życia mieszczanina.Ukazanie typów miejskich (żydowscy doktorzy, sprzątaczki, prostytutki, uzależnieni od morfiny). Wszystko ok aż do pojawienia się na widnokręgu coraz bardziej butnych Nazistów. Od ich pojawienia się w mieście akcja upiornieje(że stworzę takie słowo:)
6. Motyw pośmiertnego palenia zwłok , "75 minut to szybciej niż 20 lat", który w końcu przemienia się w masowe kremowanie ludzi żywcem.
cóż...11/10, nie mogę dać więcej.
Taką przyjemność odczuwam z pozytywnego komentarz o tym filmie, jakby to był mój film albo jakąś choćby najmniejszą zasługę w nim miała.
Samą mnie takie nastawienie zastanawia :) I trochę niepokoi :)
Film jest genialny (widziałem 2 razy) Szybko się po Filmwebie rozejdzie ^^, jest wśród nas sporo psycholi, czekających tylko na piorunującą dawkę wrażeń.
hm póki co więcej osób pragnie zobaczyć(158) niż widziało(154 głosy). Miejmy nadzieje że na chęci zobaczenia się nie skończy;)
jak lecieliśmy z tym filmem to było na pewno poniżej stu (chyba siedemdziesiąt kilka) więc chyba nie będzie źle :)
Nie dziwię się, że film tutaj na forum zbiera tyle pozytywnych opinii. Muszę przyznać, że film ma niesamowity, psychodeliczny klimat na który składa się: świetny montaż, oryginalne ujęcia i przede wszystkim hipnotyzująca główna postać. W samej treści, "Palacz Zwłok" to swoista geneza narodzin zła w przypadku jednostki z zaburzeniami osobowości i skrzywioną moralnością, która w określonych warunkach historycznych (w tym wypadku ogarniający Europę nazizm), może wyzwolić w sobie uśpione pokłady obsesji i przenosić je na otoczenie: znajomych, rodzinę a w konsekwencji i społeczeństwo w ogóle (przy posiadaniu odpowiedniej władzy).
Mam pytanie, bo nie wszystko zrozumiałem. Jaką role odgrywa w filmie pojawiająca się co jakiś czas para, w której żona jest bardzo strachliwa, reaguje histerycznie, natomiast mąż jest uosobieniem powagi i co chwila gani swoją wybrankę za jej wybujałą, nadwrażliwą wyobraźnię?
Do tej pory niestety nie przeczytałam książki Fuksa i nie wiem, czy ta para była też w książce, czy jest dodatkiem od reżysera.
Bo jeżeli jest dodatkiem, tłem - to z tego, co zauważyłam czescy filmowcy mają tendencję do umieszczania na dalszym planie ludzi o codziennych fiksacjach, portretują małżeńskie absurdy itp. Ja osobiście obecność tej pary traktuję jako uwagę, że poniekąd słuszne uwagi histeryczki nijak się mają do "chodzenia" na kompromisy z życiem, a logika męża i potworności potrafi zaakceptować, uznać za "normę". Więc myślę, że ta para jest czeskim wtrętem, komicznym wentylem bezpieczeństwa w filmie o ważnych i groźnych sprawach. Obiecuję sobie cały czas, że jakoś tę książkę dorwę.