nie mogę osobiście się przekonać do głownego bohatera, to znaczy nie rozumiem, jak może dalej
zajmować się handlem broni, skoro stracił przez to wszystko co posiadał, brat zginął
bezpośrednio z jego winy, tymczasem Cage gra to trochę tak jakby się nic nie stało, ot zwykły
wypadek przy pracy i zaraz znowu jadę z dystybucją, tzn. nie martwie sie o rodzine, a jeszcze
niedawno szukałem brata po jakichś nieciekawych dzielnicach, posyłałem na odwyk (znaczy
że,Vitalij ma uczucia), a po jego śmioerci jadę dalej z koksem. To jest mój największy zarzut do
filmu - niekonsekwencja scenarzystów i Cage'a.
Orlov miał do wykonania misję. Nawet po śmierci Vitaly'ego żył w przekonaniu, że handel bronią to jedyna rzecz, którą umie robić. Wyciągnął jednak wnioski - pracuje sam i nie angażuje osób trzecich. Można powiedzieć, że jego fach stał się nałogiem, by przetrwać. Był na "ty" z większością tyranów chodzących po czarnym lądzie. Niełatwo jest zniknąć mając takie towarzystwo za plecami, ale przede wszystkim nie zapominaj o rozmowie pod koniec filmu, gdzie dowiadujemy się, że Orlov ma pracować dla rządu, jako przykrywka. Podwójne korzyści z tego ma - legalizację swoich działań i podwójne dochody.
Mnie za to raziło jak przedstawili historię wejścia głównego bohatera w ten biznes ... rach, ciach i już jest jednym z głównych dostawców broni.
no dokładnie, to było pójście na łatwizne. W dodatku Nicolas tutaj za bardzo nie pasował, przydał by sie ktoś poważny ktoś z twarzą do handlowania. W dodatku wszystko było okrojone za mało mięsa w parówce :D, tzn, mogli rozwinąć bardziej etapy handlu bo przecież o tym to jest, a przede wszystkim zabrakło dramatyzmy i mało pokazanych skutków typu jakieś masakry w Afryce, niby było ale mało. Ale ogólnie film dobry, ale mogło być lepiej.
Film miał ogromny potencjał, ale też byłem zażenowany, że Cage stał się dostawcą broni jakby to było proste jak zrobienie kanapki. Miał może wujka, ale jakby bardziej to poprowadzili na początku. A nie, że działa sam, od zera do milionera i do tego nikt go nie szuka. Pół roku spokoju. Daje 7 za banalne rozwiązania.
No i właśnie dlatego film nie jest dobry tylko średniak. Cage bardzo nie przekonywujący.
to akurat bardzo proste on to kochał to był jego cel życia jak sam mówił. Co mu z rodziny i brata on już nie miał serca itd.. po prostu robił to co kochał i do czego był stworzony
A dokładniej chciał być w czymś najlepszy i w pewnym momencie odkrył to co mu wychodzi najlepiej - pozyskiwanie broni, omijanie przepisów itd.. Czemu miał płakać po rodzinie? Próbował być dobry; nie wyszło, bo go ciągnęło do handlu..
Nie chcę tutaj porównywać tego do np. uzależnienia od czegoś, ale wydaje mi się, że tak to właśnie odczuwał.. Przemawia za tym scena, gdy się dowiedział o końcu zimnej wojny ignorując przy tym pierwsze kroki syna. Strata brata? Może właśnie dlatego wpadł w wir "pracy" by o tym nie myśleć.. Trudno powiedzieć :)
Nie rozumiem jak można temu filmowi dać 10. Fajny przekaz i życiowy, ale to pojawienie się Cage'a w branży, które było proste jak pierdnięcie...