Czy wszystkie filmy kręcone "w kosmosie", muszą mieć tak koszmarnie nudny przebieg? Dłużyzny na zasadzie leci, siedzi, patrzy... A to "dzieło" to już przeszło samo siebie.
1. Zacznijmy od końca dlaczego ta kobitka grana przez Kendrick postanowiła sobie posiedzieć na koniec filmu na statku? Czy wybrała śmierć poprzez wieczne dryfowanie w kosmosie? Brzmi jak koszmarna tortura, a przecież mogła przyjąć ten zastrzyk z lekiem...
2. Czy decydując się na taki koniec nie powinna oddać skafandra? Przecież została w statku trójka osób, więc na tak jakby... przydałby się trzeci skafander...
3. Dlaczego nagle zdecydowali, że najwyższą ofiarę weźmie na siebie Kendrick? Mogła zejść na pokład i powiedzieć temu dodatkowemu pasażerowi, sluchaj gościu wysiadka... ale nie ta se siedzi patrzy w przestrzeń.
4. Totalnie niezrozumiałe jest dla mnie jak ten gościu znalazł się na tym statku? drzemkę sobie uciął? Był ranny? od czego??? omdlał i tak leżał w omdleniu długie godziny, to już raczej podchodziłoby pod stan śpiączki a nie omdlenia, po którym wesoło wykonywał obowiązki na statku.
5. Skąd powietrze w szczelnie przykręconym szybie, w którym znajdował się pasażer na gapę?
6. W jaki sposób glony mogły się tak poprostu nie przyjąć? Typ zamierzał posadzić na marsie rośliny... ok i co tak po prostu wszystko co miał mu zdechło? To jakże on się do tej podróży przygotował.
7. Kendrick wielka nieskazitelna bohaterka. życie nie lubi takich do cna białych postaci... koszmarne zakończenie koszmarnego filmu...
Ludzie! od czasu Armagedon nie zrobili filmu "w kosmosie", który były choć trochę "porywający"... przychodzi mi na myśl na tragedia z Sandrą Bulock czy tą drugą co jest podobna.
OMIJAĆ TEN FILM!!!!