Już od pierwszych scen, bohaterowie tego filmu mają na twarzach znużenie. Obowiązki zawodowe zmuszają ich do jeżdżenia po nocy i szukania na podmiejskich pustkowiach miejsca, gdzie zakopano zwłoki ofiary morderstwa. My, widzowie, towarzyszymy lekarzowi, prokuratorowi, szefowi policji, podejrzanym i jeszcze kilku osobom w wykonywaniu tych żmudnych czynności służbowych, a sprytny reżyser robi wszystko, co może, by znużenie bohaterów udzieliło się nam i już na wstępie pozbawiło nas złudzeń, że staniemy się świadkami jakiejś niezwykłej i fascynującej historii. Skrajnie realistyczna konwencja, zastosowana przez twórców filmu, sprawia, że odczuwamy w pełni to, co filmowe postaci, czyli nudę i jednocześnie rozdrażnienie, wynikające z przemęczenia i bezsilności wobec konieczności nocnej pracy po godzinach. Nic nie jest nam oszczędzone, nie ma tym razem skrótów montażowych, nie ma atrakcji, którymi reżyserzy posługują się często, by maksymalnie przyciągnąć uwagę widzów do ekranu. Sceny wloką się niemiłosiernie, dialogi są przeraźliwie prozaiczne i banalne. Ale jednocześnie czujemy, że ten realizm został starannie wykreowany przez dojrzałego artystę, który usiłuje przedstawić nam całą marność i przyziemność naszej materialnej egzystencji, po to, by wywołać w nas tajemniczą tęsknotę za jakimś nieuchwytnym metafizycznym wymiarem naszego życia. Dzięki świetnej reżyserii, wspaniałej pracy operatora i pierwszorzędnemu aktorstwu ten realistyczny zapis pewnych rutynowych czynności służbowych, przekształca się niepostrzeżenie w jednolite formalnie dzieło sztuki filmowej, przemyślane i starannie skonstruowane przez niezwykle utalentowanego i dojrzałego artystę, jakim niewątpliwie jest Nuri Bilge Ceylan.
Może wybitne, może dojrzałe, ale trochę nudne.
To jest tzw. film kinowy. W kinie nie można zmienić kanału ani wyłączyć i po prostu trzeba dooglądać do końca (zakładając, że się nie wyjdzie).
Przez pierwszą godzinę filmu co pięć minut zapalała mi się w głowie lampka z napisem "CO ZA NUDA" :) , ale jednocześnie było to wszystko tak fajnie wyreżyserowane i sfotografowane, że czułem wyraźnie, że autor w pełni panuje nad swoją opowieścią i w związku z tym należy cierpliwie czekać do końca, bo jest nadzieja na to, że nuda nabierze jakiegoś głębszego sensu :) No i się nie zawiodłem. Jest w tym filmie przedstawiona oczywiście taka melancholijna wizja życia, wizja dość pesymistyczna, pełna goryczy. Nie ma tu wiary w boga, nie ma tu nadziei na jakąś poprawę. Ale wyczuwa się wielki głód duchowości we wszystkich tych ludziach. Ten klimat mi bardzo odpowiada. Film jest "nudny", bo życie widziane z perspektywy człowieka rozgoryczonego i zmęczonego monotonną pracą, jest właśnie takie - nudne - jest odbierane jako mozolne wykonywanie codziennych obowiązków zawodowych.
Ale zgadzam się, że jest to kino bardzo wymagające, absolutnie "wyprane" z elementów "rozrywkowych". Jeśli ktoś, po ciężkim dniu w pracy pójdzie sobie do kina na pierwszy lepszy film i trafi na "Anatolię", to można powiedzieć, że będzie miał wyjątkowego pecha :) Ale po przyjściu do domu będzie mógł na szczęście zemścić się okrutnie i dać temu pierd...mu filmowi tylko jedną gwiazdkę :)
Faktycznie po tej początkowej nudzie, przychodzi coś więcej. Historia nabiera sensu. Z tym, że to co dostajemy nie było warte czekania. Rozumiem, że reżyser próbuje pokazać nam monotonną codzienność. I to, że nawet poszukiwanie zamordowanego człowieka może być rutyną. Jednak bohaterowie nie zawsze reagują jakby byli znudzeni. Momentami żyją tą sprawą. I tu jest konflikt. Policjant na początku jest zły, bo poszukiwania się przeciągają, a potem nie może uwierzyć jak morderca mógł tak postąpić. Lekarz też nie ma problemu w dążeniu do prawdy która może wpłynąć na spokój prokuratora. Nie mniej na koniec lituje się nad rodziną mordercy. Ten film jest tak oszczędny w przedstawianiu bohaterów, że nie jawią się oni jako zniuansowane postacie, tylko postępujące raz tak raz śmak. Nie do końca też rozumiem znaczenia sceny w wiosce. Ogólnie film miał ciekawy pomysł, ale mnie zawiódł reżyser. Moim zdaniem nie umiał opowiedzieć mi tej historii. :)