Ten film jest niczym "śmierć w Wenecji", z ta różnica ze tam jest chociaż dynamika ruchu wody...
Film dla mega ambitnych i wymagających znawców kina, dla mnie nuda...
Jedyne co warte jest uwagi to zdjecia, sa piękne. Ale brak fabuły, sensu i miernota dialogów powodują ze człowiek tęskni ze amerykańska strzelanina.
Masz całkowitą rację. Niby chodziło o relacje międzyosobowe, ale co nadzwyczajnego było w tych rozmowach? Chyba że rozmowa o jogurtach (nawet śmieszne). Nic poza tym.
szacuneczek, młodzi polscy intelektualiści. dzięki wam mogę zrozumieć, że wsiury, spomiędzy których rekrutowani są członkowie jury w jakimś tam cannes, wiedzą o kinie tyle, co kat nasikał. zawsze to podejrzewałem, ale dzięki wam zyskałem pewność. bo co tam nagroda takich pseudo znawców, skoro dialogi mierne i pozbawione nadzwyczajności. wszak od średnio rozgarniętych turasów kulających się po anatolijskim zadupiu powinniśmy oczekiwać jakichś głębokich a uczonych dysertacji o filozofii kierkegaarda albo wywodów na temat znaczenia kropki w poezji staroprowansalskiej. a tu nic. i jeszcze jedno nic - poza tym. po prostu żena. canneńskim gównożercom mówimy: nie!
Dobre rozwinięcie mojej myśli:)))) pozdrawiam. Polecam natomiast: "Poza szatanem", też z cyklu nowohoryzontalnego
i jeszcze ta znakomicie opanowana umiejętność odczytywania ironii. podziwiam. zazdroszczę. ach.
Ta "nuda" którą dostrzegłeś w filmie jest właśnie atutem tego filmu, powolna akcja i koncentrowanie się nawet na najdrobniejszych szczegółach, świetne dialogi i realistyczna gra aktorów sprawiają że nawet przez 150 minut (które dla niektórych są istną katorgą jak coś już ma ponad 2 godziny) trwania filmu, nawet przez chwilę nie czułem się znudzony, a wręcz przeciwnie film jest tak realistycznie poprowadzony że po zakończeniu miałem jeszcze niedosyt że film się już skończył.
Naprawdę nie zauważyliście że ta uniwersalna opowieść która mogłaby przydarzyć się praktycznie wszędzie zadaje nam wiele ważnych pytań na temat ludzkiej natury, sposobu zachowań w różnych konkretnych sytuacjach, ukazywanie człowieka pod przybranymi maskami wykonywanych zawodów (policyjny oficer, lekarz czy prokurator).
Dziwi mnie tylko trochę (tutaj odnoszę się do użytkownika Yogi_11) że osoba która docenia tak wymagające filmy jak Koń Turyński czy twórczość Dumonta ocenia ten film tak słabiutko.
Użytkownik flambeur też patrząc po oglądanych filmów nie ogląda pierwszych lepszych produkcji, tym bardziej dziwi mnie twoja powyższa wypowiedź, piszesz że dialogom brak nadzwyczajności, a ja się pytam czy świetny film musi mieć nadzwyczajne dialogi? choć w moim odczuciu tutaj dialogi są właśnie na swój sposób nadzwyczajne, może nie efektowne ale nadzwyczajne owszem, chociażby przez swoją prostotę i prawdziwość wypowiedzi.
No ale cóż każdy ma swoje zdanie i trzeba i to docenić :)
"wszak od średnio rozgarniętych turasów kulających się po anatolijskim zadupiu powinniśmy oczekiwać jakichś głębokich a uczonych dysertacji o filozofii kierkegaarda albo wywodów na temat znaczenia kropki w poezji staroprowansalskiej" - że zacytuję sam siebie. myślałem, że to zdanie swoją absurdalnością w pełni uwydatni ironiczny charakter mojej wypowiedzi. widocznie nie uwydatniło - tymczasem odwołując się do miernych i wyzutych z nadzwyczajności dialogów zamierzałem sobie lekuchno zakpić z dwóch powyższych wypowiedzi. that's all.
no fakt dałem się nabrać, napisałeś to w taki sposób że przez samą wypowiedź nie zwróciłem na to uwagi, skupiając się na samej treści :)
może napiszesz konkretniej o co do mnie pijesz?
poza tym wypowiedź bardzo wiele wniosła do wątku, nic tylko pogratulować
rozbawiła mnie twoja żenująca wypowiedź "no fakt dałem się nabrać, napisałeś to w taki sposób że przez samą wypowiedź nie zwróciłem na to uwagi, skupiając się na samej treści :)"
Ok spoko, jednak nie uważasz że ty jako użytkownik tego portalu który chwali się w swoim profilu długim dziesięcioletnim stażem oraz osoba pisząca sporo recenzji m.in także do bardzo ciekawych filmów zamiast "szukać zaczepki" mogłaby wnieść coś konkretniejszego w tym wątku na temat tego filmu, a tak robi się tylko niepotrzebny "bajzel" który sam sprowokowałeś.
nie uważam. Każdy czasem potrzebuje rozrywki:) Nie rozumiem takich bulgotaczy, którzy od razu popadają w paranoję, w skrajność z wielkimi słowami "bajzel", "sprowokować". Wpadłem na to forum właśnie z potrzeby przyjrzenia się ciekawym intelektualnym refleksjom na temat świetnego filmu, a zamiast tego widzę to co powyżej zaprezentowałeś. Wielkie brawa:) Pozdrawiam. Jeśli chcesz podyskutować na temat filmu czy moich recenzji - zapraszam na bloga:)
PS: nie chwalę się swoim stażem. Po prostu jestem, gwoli ścisłości Szanowny Panie.
dobrze Szanowny Panie, bądź i wyłapuj sporo takich bulgotaczy jak ja :)
pozdrawiam
Niby w którym miejscu ja popadam w paranoje czy skrajność?, to że takie słowa jak sprowokować czy bajzel uważasz za "wielkie" to już twój problem.
A jeśli chciałeś podreperować swoje ego na łamach forum to ci się to udało wyśmienicie, gratuluje i życzę kolejnych dziesięciu lat na filmwebie oraz dalszych owocnych poszukiwań świetnych intelektualnych wypowiedzi.
"Niby w którym miejscu ja popadam w paranoje czy skrajność?, to że takie słowa jak sprowokować czy bajzel uważasz za "wielkie" to już twój problem.
A jeśli chciałeś podreperować swoje ego na łamach forum to ci się to udało wyśmienicie, gratuluje i życzę kolejnych dziesięciu lat na filmwebie oraz dalszych owocnych poszukiwań świetnych intelektualnych wypowiedzi" - właśnie tak zachowują się "bulgotacze", których wyśmiewam i nie boję się do tego przyzać. A pisałeś wyżej, że to ja wprowadzam "niepokój"...Weź się ogarnij człowieku, skoro piszesz w jednym poście pozdrawiam, a w następnym jedziesz z ogniem. Uznaj ten komentarz za koniec "dyskusji". "
This converstion is over"........................................................................... ................................................................................ .
To może ja powiem ostatnie słowo, bo panu się ono nie należy.
"żal du*ę ściska:)" - prowokacja wtrącona do czyjejś rozmowy.
Może pan być dumny.
rozmowa na tyle żenująca, że aż się prosiło o wtrącenie - oczywiście adresowane nie do całej dyskusji, co do poziomu rozmówcy [patryk_aka_sunriser].
Do [tadeuszd] - Tobie Szanowny Panie ostatnie słowo na pewno się nie należy i nie wiem po co rozdmuchujesz coś co zostało niemalże zakończone i zostało już ustalone pewne status quo?
Daj sobie spokój i zajmij się swoim interesem:P
Patrząc na twoje jakże inteligentne wtrącenie to nie jesteś nic lepszy, wyśmiewasz mój poziom wypowiedzi a sam wchodzisz na forum i naprawdę kiepskim tekstem próbujesz mnie sprowokować nie wiadomo po co, a teraz dalej to robisz zaznaczając mój poziom wypowiedzi.
Co do tego pozdrawiania to chyba ty tym razem nie dostrzegłeś mojego ironicznego charakteru tego pozdrowienia, zresztą sam wyżej w tym samym poście mnie wyśmiewasz i pozdrawiasz.
Czytam Wasze rozmowy i dociera do mnie jacy ludzie podniecają się takimi filmami. Dziękuję za Wasze wpisy, pomogły mi one zrozumieć czemu nie dociera do mnie ambitne kino o codzienności w Turcji czy innej Gwatemali.
U 3/4 populacji - 90% czasu jaki przeżywają to wata, wypełniacz. Tak po prostu jest. Widownia czasem lubi by przez 2 godziny na ekranie wszystko zapierdzielało z prędkością światła - by sobie wynagrodzić fakt niebytu. Potem wracają do Anatolii, tylko że o tym nie wiedzą. Dlatego tak trudy odbiór tego filmu, jak śądzę.
Mi w tym filmie podobało się wszystko, co niedopowiedziane, ledwie zarysowane. Możliwość rozsupływania relacji, zachowań, motywacji, stanu umysłu, dopowiadania biografii bohaterów. Nie ma tu zadziwiającego suspensu, prawd objawionych, ani akcji. Morderstwo i poszukiwanie ciała są jedynie pretekstem do pokazania czegoś innego. Innych ludzi mieszkających gdzieś na tureckiej prowincji. Tylko tyle lub aż tyle. Cenię ten film za te "puzzle" psychologiczno-socjologiczne, świetną grę aktorów, którzy nie ograniczają się do zabawiania nas dialogami, ale pokazują "życie" swoich bohaterów. Piękne zdjęcia są bezdyskusyjne ;) Wydaje mi się, że pozytywna lub negatywna ocena filmu zależy głównie od cech osobowości widza. Inteligencja i smak nie są tu jedynym wyznaczniekiem ;) Do jednych takie kino przemawia, innych nuży brak fajerwerków w jakiejkolwiek postaci i nie myślę o FX.
Dawno żaden film mnie tak nie znudził. Nie wytrzymałam i nie obejrzałam osatatnich dziesięciu minut. Nawet nie interesuje mnie co się przez nie wydarzyło bo pewnie nic znaczącego. Film jest nawet nie tyle nudny, co kompletnie pozbawiony sensu i żenujący, wręcz komiczny czasem - tajemnicze uśmieszki prokuratora... Sili się na jakąś straszną głębię i humor a nie jest ani śmieszny, ani głęboki. Może ukazuje społeczeństwo i role jakie w nim odgrywamy ale robi to strasznie powierzchownie, nie pokazuje nic nowego a forma jest zbyt wydumana i gra aktorska przesadzona i sztuczna. I do tego te metafory! Spadające przez 15 minut jabłko?! Rozmowy o niczym są okej przez pierwsze 30 minut potem stają się nie do zniesienia. Czasem już lepiej pomilczeć ale też nie przez 2 h 30 min... Film wybitnie irytujący pretendowaniem do bycia głębokim i intresującym. Może gdyby autor filmu pozostawił właśnie jakieś pole dla osobistych przemyśleń widza i domysłów byłoby lepiej. Ale nie, on musiał wszystko dopowiadać tymi pseudometaforami i półsłówkami, które miały być delikatne a były strasznie oczywiste albo bezsensowne.
jestem świeżo po seansie i nie uważam się za mega ambitnego widza, a do znawcy kina mi jeszcze dalej, ale.. ogląda się ten film bardzo dobrze. Tak od połowy pierwszej połowy zaczy można odczuwać lekke znużenie, ale może to też zamierzony cel - poczuć się jak bohaterowie? W moim odczuciu dialogi świetne, rozmowa o jogurcie to Tarantiono, a o dzieciach i obecnym świecie, to "Siedem" i Freeman, przynajmniej w moim odczuciu. Może jest tam znacznie więcej takich "nawiązań", ja jak powiedziałam znawcą nie jestem. Zakończenie i przesłanie proste, ale powiedzmy sobie szczerze, że wielu o tym nie myśli, ale tak naprawdę jest, "dzieci dźwigają piętno rodziców".
I jedno pytanie.. przyznam szczerze, że nie wiem czemu miła służyć scena z jabłkiem.. jakieś podpowiedzi? a i jeszcze dziewczyna od herbaty..?
Dziewczyna od herbaty... tak, to bardzo fajna scena. Mężczyźni budząc się ze snu, widzą przed sobą, w bardzo bliskiej odległości twarz pięknej dziewczyny. Widzą ją pierwszy raz, nie wiedzą, czy jeszcze im się śni, czy już się obudzili. Takie niespodziewane zetknięcie się z pięknem w miejscu, w którym się tego najmniej spodziewali wywołuje w nich silne emocje - tu widzimy ich prawdziwe oblicza, tu pokazują się nam takimi, jakimi są w środku. Ci "twardzi", wykonujący uciążliwą i męczącą pracę mężczyźni, borykający się z problemami w tej scenie przypominają sobie na chwilę o tym, że świat nie jest pozbawiony piękna i wrażliwości. I na chwilę nawet w sobie odnajdują jakiś element tych "dobrych" emocji. Ale tylko na chwilę, oczywiście. Bo zaraz muszą znowu wejść w swe role: zawodowe, społeczne; każdy z nich musi przypomnieć sobie swoje miejsce w tej grupie i nie może pokazywać emocji przed innymi mężczyznami, przełożonymi czy zwierzchnikami.
To jeden ze sposobów, w jaki rozumiem scenę z dziewczyną od herbaty:) pozdrawiam Cię irgha