To już któryś z rzędu polski film historyczny, który nakręcony jest jak zlepek pojedynczych wydarzeń, nie wiadomo z jakiego powodu kończących się w danym momencie i zaczynających w innym. Brak tak naprawdę historii, ciągłości przyczynowo - skutkowej. A to uniemożliwia i wniknięcie w bohatera i w jego motywację i psychikę. Nie porusza emocji i niewiele uczy. Szyc robił, co mógł. Postaci drugoplanowe nie miały prawie nic do powiedzenia, były jak marionetki służące za tło. I to nie wina aktorów, ale reżysera i nieudolnego, poszatkowanego bez ładu i składu montażu. Chwilami ładne zdjęcia.
Dokładnie! To wyglądało jak prezentacja na historię. Jeszcze te plansze z opisem wydarzeń. Szkoda... Bo potencjał był. I Szyc nawet dobrze wypadł.
Filmu nie widziałem i nie zamierzam, ale z tego, co wyżej zostało napisane wynika, że był jakiś tam potencjał i znacznie lepiej wypadłby kilkuodcinkowy serial. Wszystko można, by lepiej podbudować i przedstawić, bo byłoby na to wystarczająco dużo czasu i jak się domyślam wiele akcji i wątków jest urywane i następuje przejście do następnego bez płynności. No i oczywiście o wielu sytuacjach pewnie jest mówione, ale widz nie widzi tego na ekranie. Standardowe błędy polskich produkcji tego typu. Po co pokazać ucieczkę z psychiatryka i jakoś to fajnie rozpisać? Lepiej o tym powiedzieć w jednym zdaniu, nie? :)
Nie widziałeś ale dokładnie tak to wygląda. Akurat ucieczka z psychiatryka rozpoczynająca film była jedną z najlepszych sekwencji. Później było tylko gorzej.